Nauka dla Społeczeństwa

29.03.2024
PL EN
24.05.2018 aktualizacja 24.05.2018

Naukowcy wesprą hodowców świń

Fot. PAP/Tomasz Wojtasik  22.11.2007 Fot. PAP/Tomasz Wojtasik 22.11.2007

Polska badaczka analizuje genomy tysięcy świń, uzyskane od międzynarodowej firmy hodowlanej. Szuka genu, który spowoduje, że lochy będą zawsze rodziły tyle samo prosiąt. Wiedza na ten temat pozwoli zachować równowagę pomiędzy wydajnością hodowli - a możliwościami zwierząt.

W ramach grantu Narodowego Centrum Nauki dr Ewa Sell-Kubiak z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu zajmuje się identyfikacją takich regionów w genomie świni, które decydują o tym, że jedne zwierzęta mają mioty bardzo liczne, a inne rodzą prosiąt mniej. Takie zróżnicowanie jest bowiem bardzo niekorzystne dla hodowców i zmniejsza dobrostan zwierząt.

"Im więcej prosiąt rodzi się w jednym miocie, tym większe jest ryzyko, że zwierzęta te nie przeżyją" – tłumaczy genetyk. - "Świnia w czasie ciąży nie jest w stanie zapewnić dość miejsca i substancji odżywczych do tego, by w jej macicy mogło się rozwijać więcej niż kilkanaście prosiąt".

HODOWCY W KOZIM ROGU

Jak wyjaśnia dr Ewa Sell-Kubiak, intensywna selekcja ukierunkowana na dużą wydajność hodowli doprowadziła do tego, że świnie rodzą nawet 25 prosiąt. W hodowlach zwierzęta rozmnażają się poprzez sztuczne zapłodnienie. W momencie inseminacji powstaje bardzo dużo embrionów, które zagnieżdżają się w macicy świni. Embriony z najliczniejszych ciąż nie mają dość miejsca, aby rozwinąć się w pełni zdrowe prosięta. W tak licznych miotach żywo urodzone prosięta stanowią zwykle około połowę całego miotu.

"To ogromny problem. Z jednej strony chcemy, żeby zwierząt było dużo, ponieważ każdy prosiak oznacza dochód hodowcy. Z drugiej strony, kiedy prosięta są martwo urodzone, pojawiają się straty wynikające z zaburzonego dobrostanu świń i prosiąt. Naszym zadaniem (zadaniem genetyków – przyp. red.) jest znalezienie równowagi pomiędzy ekonomiczną korzyścią hodowcy a taką liczbą prosiąt w miocie, jaką świnia jest w stanie urodzić, a następnie odchować w czasie laktacji" – tłumaczy rozmówczyni PAP.

Z obserwacji hodowców i badaczy wynika, że maksymalna wielkość miotu, stanowiąca kompromis pomiędzy ekonomią a biologią, to 16 prosiąt. Jeśli prosię waży od 1 do 1,2 kilograma - wówczas może przeżyć od momentu urodzenia do odstawienia (do chwili, gdy matka nie musi go już karmić). Dr Sell-Kubiak zaznacza, że przy obliczaniu optymalnej liczebności miotu trzeba też wziąć pod uwagę liczbę sutków u świni. Ona sama nie zajmuje się tą kwestią, ale w innych instytutach badawczych trwa selekcja osobników bardziej wydajnych pod tym kątem. To ważne, by locha - rodząc liczne potomstwo - była je w stanie potem odchować.

NA TROPIE GENU

W klasycznych wiejskich hodowlach świnie również rodzą po kilkanaście prosiaków. Genetyk zapewnia, że nie jest to żadne odstępstwo od natury - wręcz przeciwnie, liczne ciąże występują też u dzików. U wszystkich tych zwierząt dzieje się bowiem tak, że jeśli po zapłodnieniu nie zagnieździ się w macicy co najmniej sześć embrionów, to taka ciąża nie jest donaszana. Świnia ma naturalne predyspozycje do licznych miotów.

Badania dr Sell-Kubiak mają charakter podstawowy: badaczka szuka genu, który powoduje ujednolicenie liczby prosiąt w miocie. Jeśli uda się go znaleźć, dalsze badania posłużą bardziej aplikacyjnym celom.

Dlaczego należy zmniejszać zróżnicowanie liczby prosiąt w miocie? "W Europie Zachodniej praca ludzka jest droga. Tam prowadzi się selekcję osobników tak, by locha mogła sama zaopiekować się prosiętami od urodzenia do odstawienia. Natomiast w Polsce czy w krajach takich jak Stany Zjednoczone, gdzie łatwiej o tańszą pracę ludzką, mniejsze prosięta z licznych miotów przenoszone są do innych loch, które mogą je wykarmić. Ale to już kwestie związane bezpośrednio z typem hodowli w poszczególnych krajach" – zauważa rozmówczyni PAP.

Swój projekt badaczka prowadzi na wydziale Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu w Katedrze Genetyki i Podstaw Hodowli Zwierząt. Swój doktorat Ewa Sell-Kubiak realizowała na Uniwersytecie Wageningen w Holandii. Współpracowała wówczas z firmą hodowlaną Topigs Norsvin, która obecnie udostępnia jej dane o genomach wielu tysięcy zwierząt. "Takich informacji nigdy nie byłabym w stanie inaczej zdobyć, ponieważ komercyjnie wygenerowanie genotypów kosztowałoby kilka-, a może kilkanaście milionów euro. Dzięki współpracy Uniwersytetu Wageningen z przemysłem mogę prowadzić bardzo przyszłościowe badania" – mówi naukowiec.

Po powrocie z Holandii badaczka przeniosła tę współpracę do Polski. Ostatnie publikacje z zakresu jej doktoratu zawierały obiecujące wyniki badań, dlatego NCN zdecydowało o sfinansowaniu kolejnego dużego projektu dr Sell-Kubiak. Holendrzy nadal są współpracownikami Polki, choć dalsze prace naukowe prowadzi ona w Poznaniu. Ekspertka podkreśla, że nikt wcześniej nie szukał tak kompleksowo i konkretnie tych genów związanych ze zróżnicowaniem wielkości miotu. Obecnie do analizy ogromnych baz danych badaczka ma do pomocy doktoranta.

PAP – Nauka w Polsce, Karolina Duszczyk

kol/ zan/

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

Copyright © Fundacja PAP 2024