Nauka dla Społeczeństwa

19.03.2024
PL EN
23.11.2018 aktualizacja 23.11.2018

Dr Shepherd: każda sekcja zwłok to zagadka kryminalna

Każda sekcja zwłok to zagadka kryminalna, ale zmarli nie ukrywają prawdy i nigdy nie kłamią, za moim pośrednictwem mogą przemawiać – przekonuje brytyjski lekarz sądowy dr Richard Shepherd w książce „Niewyjaśnione okoliczności”.

Dr Shepherd jest jednym z najbardziej znanych specjalistów medycyny sądowej. Przeprowadził dotąd ponad 23 tys. sekcji zwłok. Uczestniczył w wyjaśnianiu okoliczności zgonów ofiar w głośnych na świecie zdarzeniach, takich jak tragiczna śmierć księżnej Diany czy zamach terrorystyczny na World Trade Center w Nowym Jorku.

Dzięki badaniom tego specjalisty udało się skazać morderców, którym trudno było udowodnić zbrodnię. Ale uniewinniono również osoby posądzone o zabójstwo, za które jak się okazało - nie były odpowiedzialne.

„Zmarli nie ukrywają prawdy i nigdy nie kłamią, za moim pośrednictwem mogą przemawiać” – podkreśla dr Shepherd, jakby był kimś więcej niż tylko lekarzem medycyny sądowej. Brytyjski medyk ma jednak powody do dumy, bo wyjaśnił wiele zagadek kryminalnych, z którymi nie radzili sobie policjanci.

Przykładem jest mężczyzna, który uległ wypadkowi drogowemu i doznał krwotoku podpajęczynówkowego, czyli krwawienia do przestrzeni okołomózgowej (na skutek pęknięcia tętnicy). Kiedy wysiadł z samochodu jeszcze żył. Był agresywny, pokłócił się z kierowcą innego samochodu, który się zatrzymał, żeby sprawdzić co się stało. Wtedy doszło między nimi do sprzeczki i bójki. Mężczyzna, który uległ wypadkowi, otrzymał cios w głowę. I natychmiast padł trupem.

Policjanci prowadzący dochodzenie podejrzewali, że za jego śmierć odpowiedzialny jest mężczyzna, który zadał cios, gdyż do krwotoku podpajęczynówkowego często dochodzi podczas bójek. Była o tym przekonana również rodzina zmarłego. Innego zdania był jednak dr Shepherd.

Brytyjski lekarz wykazał, że tym razem do krwotoku doszło na skutek uszkodzenia podczas wypadku kręgów szyjnych, które rozerwały tętnicę i wywołały krwawienie do mózgu. Jak jednak było możliwe, że mężczyzna po takim urazie nadal żył, wdał się w rozmowę ze świadkami wypadku, zapalił papierosa, wywołał sprzeczkę i zdążył jeszcze wdać się w bójkę?

Dr Shepherd tłumaczy to tzw. lucidum intervallum, czyli „jasną przerwą”, będącą czymś w rodzaju przedśmiertnego przebłysku świadomości. Zdarza się ona po urazie mózgu, kiedy stan pacjenta nagle poprawia się, a potem ponownie się załamuje. Psychiatrzy w rozprawach sądowych używają terminu „przejaśnienia świadomości” w przebiegu psychoz.

W opisywanym wypadku drogowym po krwotoku podpajęczynówkowym mężczyzna był w jeszcze stanie funkcjonować nie zdradzając objawów urazu mózgu, choć już umierał. Taki stan może trwać od kilku minut do nawet kilku godzin i objawiać się pobudzeniem oraz agresją w czasie pozornego przychodzenia do siebie. Zbiegiem okoliczności było, że zmarł on zaraz po tym jak otrzymał cios w głowę.

Czasami dochodzi do zdumiewających zgonów podczas duszenia. Zazwyczaj ucisk szyi odcina dopływ tlenu do mózgu i ofiara po pewnym czasie umiera. Często jest to pokazywane na filmach. Jednak niektóre ofiary duszenia umierają bardzo szybko, niemal natychmiast, zanim jeszcze ich mózg na dobre zostanie odcięty od dopływu krwi i tlenu. Jak to jest możliwe?

Podczas duszenia poza tętnicami i żyłami mogą być uciskane również nerwy szyjne, oddziałujące na tzw. układ przywspółczulny. Jest to część autonomicznego systemu nerwowego kontrolująca działające niezależnie od naszej woli układy, takie jak trawienie, oddychanie czy bicie serca.

Jednym z najważniejszych nerwów tego systemu jest nerw błędny. To właśnie ucisk tego nerwu podczas duszenia może doprowadzić do natychmiastowej śmierci. Dzieje się tak wtedy, gdy w reakcji odruchowej wyśle on sygnał nerwowy, który każe zatrzymać serce.

Inny słynny medyk sądowy Keith Simpson opisał zdumiewający przypadek, kiedy żołnierz podczas tańca w dobrej wierze, z czułości uszczypnął partnerkę w szyję. Ta natychmiast osunęła się na podłogę i dosłownie padła trupem. Okazało się, pechowy mężczyzna przypadkiem idealnie trafił w nerw błędny zabijając swą partnerkę.

„Od tamtej pory niemal wszyscy dusiciele próbują się tłumaczyć, że wcale nie mieli zamiaru nikogo zabić, że tylko ujęli szyję ofiary rękami i że to odruch z nerwu błędnego doprowadził do śmierci” – pisze dr Shepherd.

To jedynie brak wiedzy i naiwność sprawców. Lekarz medycyny sądowej na podstawie oględzin całych zwłok ofiary jest w stanie określić z dużym prawdopodobieństwem, jakie były faktycznie ich intencje.

Zbigniew Wojtasiński

zbw/ ekr/

Zapisz się na newsletter
Copyright © Fundacja PAP 2024