Nauka dla Społeczeństwa

20.04.2024
PL EN
29.02.2016 aktualizacja 29.02.2016

"Skandal, noblista w szponach nałogu!" Czym (naprawdę) frapują biografie naukowców

Foto: Erwin Schrödinger (Uniwersytet w Zurychu - http://www.s3it.uzh.ch/) 
Foto: Erwin Schrödinger (Uniwersytet w Zurychu - http://www.s3it.uzh.ch/)

Naukowcy bohaterami naszych czasów - współczesnymi celebrytami? Ich życie i dzieło - porywające masową publiczność? To możliwe. Życie niejednego uczonego jest bardziej frapujące niż ekstrawagancje idoli popkultury. Pod warunkiem, że biograf naukowca trochę się napoci.

W naszych czasach coraz więcej czasu i miejsca zagarniają nam celebryci – czyli, według najprostszej definicji, ludzie znani z tego, że są znani. W cenie jest przede wszystkim popularność, niezbyt ważne, w jaki sposób i za jaką cenę się ją osiąga. Dobrze sprzedaje się ekshibicjonizm – granica między tym, co prywatne a tym, co publiczne na dobrą sprawę jest coraz bardziej płynna.

Takie refleksje nachodzą także, gdy przygląda się półki księgarskie, uginające się pod literaturą historyczną. Autorzy popularnych biografii władców, polityków i artystów bardzo chętnie gmerają w ich życiu intymnym, najczęściej polując na ciemne strony życiorysu. Już tytuły są nadto wymowne \"Skandaliści na tronie\", „Poczet kochanek i metres władców Polski”, „Afery i skandale Drugiej Rzeczypospolitej”. Skandal goni skandal i skandalem pogania, Drodzy Państwo…

Romanse, zdrady, ekstrawagancje, odmienności seksualne, alkohol, narkotyki wybitnych postaci... Wydaje się, że dużo więcej można pisać o osobach od dawna nieżyjących - bo z oczywistych względów nie są one w stanie się temu sprzeciwić.

Powiedzmy na marginesie, że nie chodzi w żadnym razie o to, żeby biografowie uprawiali „brązownictwo” (jak pisał kiedyś Boy-Żeleński). Trudno sobie wyobrazić, żeby pomijano w biografiach niezbyt chlubne czy wręcz ciemne karty z życia nieprzeciętnych osób. Rzecz w tym, aby autorzy nie opierali się na plotkach, a także na tym, by nie skupiali się TYLKO na pikantnych szczegółach. Kilka lat temu na łamach londyńskiego \"Timesa\" lekarz i publicysta Raymond Tallis zauważał gorzko, że nikogo już nie interesuje niezwykła wyobraźnia Franza Kafki, a zamiast tego wszyscy pytają się: z kim on sypiał?

Tallis dodawał, że w mediach „naukowcy, artyści i politycy w zbiorowej świadomości są oceniani nie poprzez poważne, skomplikowane sprawy, którymi się zajmują, lecz w coraz większym stopniu przez pryzmat ich życia seksualnego, osobiste traumy i miłostki”.

Z tego punktu widzenia naukowcy wydają się zwykle marnym kąskiem dla mediów. Niezbyt często prowadzą wybujałe życie towarzyskie, na ogół przesiadują w laboratoriach, gabinetach i nad książkami (no może z wyjątkiem bardzo ruchliwych archeologów, antropologów i paleontologów). I jak to pisać, do diaska, o takich okropnych nudziarzach!?

Ano właśnie - warto. O pasji badawczej i chęci drążenia prawdy wszelką cenę, która często powoduje konflikty z otoczeniem. O wielkich ambicjach połączonych czasem z egocentryzmem. I o woli zastosowania swej wiedzy w praktyce, związanej u niejednego badacza z pragnieniem niesienia pomocy innym.

Wystarczy wspomnieć wybitnego logika i filozofa Bertranda Russella, który pisał w swojej autobiografii: \"Trzy namiętności, proste, ale niezmiernie silne, rządziły moim życiem: pragnienie miłości, poszukiwanie wiedzy i dojmujące współczucie dla cierpień rodzaju ludzkiego”.

Wielu współczesnych uczonych zapewne chętnie podpisałoby się pod tymi słowami (aby o tym się przekonać, warto choćby sięgnąć po książkę \"Naukowcy o nauce\", przygotowywaną do druku przez UJ).

Przy tej okazji przypomnę, że jednym z bestsellerów 2015 roku w Polsce była książka o lwowskich matematykach „Genialni” Mariusza Urbanka. To ciekawa, pełna humoru, opowieść o losach Hugona Steinhausa, Stefana Banacha, Stanisława Ulama, Stanisława Mazura i kilku innych matematyków.

Okazuje się, że nie trzeba pisać o obyczajowych sensacjach, zaglądać do łóżka, powielać niesprawdzone pogłoski. Wystarczy pokazać postacie z krwi i kości, genialne przecież, ale i ulegające ludzkim słabościom czy nawet nałogom.

No właśnie, skoro o tych ostatnich mowa: jak podawał prof. Andrzej Kajetan Wróblewski w artykule „ W szponach nałogu” (z ciekawego cyklu: \"Uczeni w anegdocie\") wielu wybitnych fizyków, jak Niels Bohr, Erwin Schrödinger czy Einstein było namiętnymi \"fajczarzami\" (ten ostatni miał z tego powodu na pieńku z lekarzami - polecam zajrzeć tutaj ).

Ale koniec końców: to nie uzależnienie od tytoniu, ale niezmordowane dążenie do przesuwania granic wiedzy było ich największym nałogiem. Jak się zdaje – zupełnie nieuleczalnym.

Szymon Łucyk

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

Copyright © Fundacja PAP 2024