Nauka dla Społeczeństwa

20.04.2024
PL EN
29.07.2004 aktualizacja 29.07.2004

Propagandzie PRL nie udało się zdyskredytować Powstania Warszawskiego

Propagandzie Polski Ludowej nie udało się zmusić Polaków do znienawidzenia Powstania Warszawskiego, tak jak bezskutecznie zmuszała ich ona do pokochania Związku Radzieckiego - zauważa historyk prof. Andrzej Paczkowski z Instytutu Studiów Politycznych PAN http://www.isppan.waw.pl/

POGŁĘBIONO WĄTPLIWOŚCI

\"Po wojnie nie zdołano zdyskredytować Powstania ani jego żołnierzy, a jedynie pogłębić wątpliwości, czy ten niepodległościowy zryw miał sens\" - mówi prof. Paczkowski.

Zaznacza jednak, że propaganda wpłynęła negatywnie na obraz polskich polityków i wojskowych należących do władz polskich na wychodźstwie - \"przynajmniej w kwestii ich odpowiedzialności za powstanie\".

Bezskuteczne działania manipulatorskie władzy komunistycznej konfrontowane były z doświadczeniem osobistym przekazywanym z pokolenia na pokolenie, sposobem myślenia i wychowania.

\"Są w ludziach, także tych żyjących w systemach autorytarnych, czy totalitarnych mechanizmy powodujące, że nawet kiedy istnieje pełna kontrola nad obiegiem informacji, to pewnych postaw nie da się wmówić\" - twierdzi profesor.

1944 - PIERWSZE ZAFAŁSZOWANIA

Według historyka, pierwsze zafałszowania dotyczące Powstania zaczęły się pojawiać już w czasie jego trwania.

Związane były z działaniami komunistów i ogłoszeniem manifestu PKWN. Były tożsame ze stanowiskiem Związku Radzieckiego.

\"Prasa ówczesna (wydawana przez komunistów) była poddana kontroli i sterowaniu, publikowała więc zgodnie z wytycznymi\" - mówi Paczkowski.

Na początku Powstania w ogóle unikano zresztą tego tematu, zupełnie jakby nic się nie stało.

\"Krótko, zaledwie przez kilka dni próbowano twierdzić, że Powstanie wybuchło na sygnał komunistycznej Armii Ludowej\" - przypomina historyk.

Później przedstawiano je w konwencji, która do niedawna jeszcze była obecna: był to niepotrzebny zryw, inspirowany przez \"politykierów\" z Londynu.

\"Zarzucano Armii Krajowej współpracę z Niemcami, podkreślając jednak bohaterstwo walczących i straty materialne w stolicy\" - zwraca uwagę Paczkowski.

PROPAGANDA POCZĄTKOWO ŁAGODNA

Jak podkreśla naukowiec, w czasie Powstania propaganda miała jeszcze charakter stosunkowo łagodny.

Pierwszy zdecydowany atak nastąpił po jego upadku - wtedy można było przedstawiać Powstanie jako akt \"głupi i bezrozumny\".

\"W tym czasie pojawił się też słynny plakat +AK - zapluty karzeł reakcji+\" - przypomina profesor.

Już wówczas pojawiła się konstrukcja propagandowa, która miała funkcjonować niemal do końca istnienia PRL.

Według niej, Powstanie składało się z dwóch warstw: bohaterskiego walczącego ludu Warszawy i zdradzieckiej klasy przywódczej, do której zaliczano wyższych oficerów, rząd polski w Londynie, czy ? jak to skrótowo ujmowano - \"sanację\", rządy przedwrześniowe.

Historyk zwraca uwagę, że analogiczny koncept pojawił się w związku z \"Solidarnością\".

\"Mówiono, że składała się ze +zdrowego nurtu robotniczego i brudnej, antysocjalistycznej piany+\" - przypomina.

POWSTAŃCY TAK, POWSTANIE - NIE

Propagandowy koncept różnicowania \"ludu\" i \"przywódców\" funkcjonował bardzo długo.

Z niego wynikało m.in. to, że jeszcze w 1984 roku władze nie chciały się zgodzić na pomnik Powstania Warszawskiego, ale dopuszczały budowę pomnika Powstańców Warszawskich.

\"Zdaniem władz, żołnierze byli w porządku - walczyli, ginęli, ale samo Powstanie nie, gdyż było skierowane przeciwko Związkowi Radzieckiemu\" - mówi historyk.

Rok po Powstaniu jeszcze oficjalnie świętowano jego rocznicę.

Od 1948 roku rocznica zniknęła jednak z oficjalnego kalendarza, a żołnierze Powstania - podobnie, jak inni Akowcy - zaczęli być represjonowani.

Dopiero w 1954 roku pojawiła się ponownie kompania honorowa na kwaterach powstańczych na Powązkach.

Wyraźniejsza zmiana nastąpiła po 1956 roku. Zaczęły się ukazywać artykuły (głównie zresztą w czasopismach katolickich) i książki o Powstaniu.

\"Pisali je profesjonalni historycy wojskowości, lub uczestnicy tamtych zdarzeń\" - tłumaczy Paczkowski.

Jednymi z pierwszych były monografie Jerzego Kirchmayera i Adama Borkiewicza.

Powstało także kilka ważnych książek o poszczególnych zgrupowaniach powstańczych i bitwach. Publikowano sporo wspomnień.

PROBLEM Z ROCZNICAMI

Później w zasadzie nie zakazywano tego rodzaju publikacji, choć - jak przypomina Paczkowski - np. z okazji 30. rocznicy Powstania cenzura wstrzymała równoczesne wydanie kilkunastu książek o Powstaniu, nakazując \"rozproszenie ich\".

Chodziło o to, by nie akcentować w ten sposób sierpniowej daty.

Faktycznie rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego nie została w czasach PRL nigdy oficjalnie uznana, choć były warty honorowe i składanie wieńców.

Nie przeszkadzano też w kultywowaniu pamięci poległych w kościołach i na cmentarzach.

Zwykle akademie organizowane były przez warszawski oddział ZBoWiD oraz Front Jedności Narodu, czyli na szczeblu lokalnym.

SB zbierało informacje o mszach, które odbywały się 31 lipca, lub 1 sierpnia i o liczbie osób tłumnie przybywających na kwatery powstańcze na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.

POZIOM OKREŚLONY PRZEZ WŁADZE

Jak zaznacza Paczkowski, Powstanie funkcjonowało w oficjalnym obiegu społecznym na dopuszczalnym przez władzę poziomie.

\"Informacje dotyczące Powstania umieszczane były w podręcznikach, pojawiały się filmy dokumentalne, przypominano filmy fabularne z lat 50., jak +Kanał+ Andrzeja Wajdy. Cenzura jednak czuwała, a w Komitecie Centralnym PZPR powstawały kolejne dyrektywy wskazujące, jak powinny przebiegać uroczystości\" - zwraca uwagę historyk.

Pilnowano, aby w żadnych oficjalnych publikacjach nie pojawiały się akcenty antysowieckie, przypominające, że Sowieci stanęli na linii Wisły i nie udzielili pomocy walczącej Warszawie.

Zaczęto o tym trochę mówić dopiero w ostatnich latach PRL, przede wszystkim pod naciskiem tego, co robiła - co najmniej od 1979 roku - opozycja (od 1982 roku - podziemie) i co ukazywało się w tzw. drugim obiegu.

W tej literaturze pojawiały się teksty traktujące o postawie Sowietów wobec Powstania.

OKOPY DO ODDANIA

Paczkowski przytacza wypowiedź gen. Wojciecha Jaruzelskiego, który w 1988 roku na jednym z posiedzeń Biura Politycznego KC PZPR, gdy omawiano problem stosunku do najnowszej historii Polski, powiedział, że \"nie możemy siedzieć w okopach, które i tak trzeba będzie oddać\".

Zdaniem historyka, oznaczało to nieuniknioną dla władzy konieczność oficjalnego potwierdzenia prawdy m.in. o Katyniu, Powstaniu Warszawskim, czy deportacjach Polaków w głąb ZSRR.

Wolność słowa po 1989 roku umożliwiła szerszą dyskusję o stosunku Związku Radzieckiego do Powstania - nie przez drugi obieg, czy Radio Wolna Europa, ale w oficjalnych mediach.

Ukazało się wiele ważnych książek historycznych, m.in. zbiorów dokumentów dotyczących postawy Stalina, czy Armii Czerwonej wobec Powstania.

Jednocześnie debatowano na temat przyczyn wybuchu Powstania i jego klęski, czy był to błąd i czyj.

Przedrukowano m.in. znaną książkę prof. Janusza Zawodnego składającą się z rozmów z dowódcami Powstania, oficerami i politykami, którzy po wojnie zostali na emigracji.

Najnowszą ważną książką o Powstaniu jest monografia Normana Daviesa \"Powstanie \\'44\", w której autor zauważa, że decyzja o rozpoczęciu Powstania była ryzykowna, ale ani bezpodstawna, ani karygodna, a główną przyczyną jego upadku była nieudolność koalicji alianckiej.

* Nauka w Polsce - Bogusława Szumiec-Presch *

29 lipca 2004

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

Copyright © Fundacja PAP 2024