Nauka dla Społeczeństwa

29.03.2024
PL EN
27.08.2004 aktualizacja 27.08.2004

Z pamiętnika popularyzatora nauki

Mam w sobie coś z dziecka. To dzieci cały czas pytają: Co to jest? Jak to działa? Mam wspaniałą możliwość, że mogę wejść do jakiegoś instytutu i po prostu zaspokoić swoją własną ciekawość - opowiada popularyzator nauki, autor telewizyjnych programów \"Laboratorium\", \"Kuchnia\", \"Nobel dla Polaka\" - Wiktor Niedzicki.

LICZY SIĘ POMYSŁ I ZDJĘCIA

\"Czasem zastanawiam się nad tym, skąd czerpię pomysły. Nigdy nie miałem z nimi problemu. Co najwyżej mogę mieć kłopot z pokazaniem tego, o co mi chodzi\" - zaznacza Niedzicki.

Nie ma takich możliwości finansowych, jak realizatorzy programów dla Discovery. Nie chce jednak być od nich gorszy.

\"Wobec tego muszę kombinować. Stąd wzięło się to archiwum\" - wskazuje na ściany studia. Są one zabudowane szafkami wypełnionymi artykułami, wycinkami, kasetami wideo. Tych ostatnich jest ponad 1200. Każda kryje w sobie pomysł na program.

\"W telewizji było już wszystko: wybuchy wulkanów, skoki na bungee. By kogoś zainteresować, liczą się dwie rzeczy - trzeba mieć pomysł na realizację i jakieś nietypowe zdjęcia\" - mówi Niedzicki.

Jak rasowy dziennikarz goni za tematem. \"Czasem wpadam na pomysł o pierwszej w nocy, chwytam kamerę i jadę na drugi koniec Polski, bo właśnie tam dzieje się coś ciekawego\" - opowiada.

Niektóre programy Niedzicki robi latami. Tak było na przykład z odpornością na uderzenie pioruna śmigłowca \"Sokół\".

\"Pojechałem do instytutu w Morach. Przez sześć godzin udało nam się sfilmować dwie dobre błyskawice. Ten materiał leżał u mnie siedem, może osiem lat. Nie wiedziałem co z tym zrobić\" - relacjonuje.

\"Nagle coś mi zastukało. Zobaczyłem burzę. Wziąłem kamerę, by filmować błyskawice. Przez kilka lat sfilmowałem ich kilkadziesiąt. Wreszcie pokazałem felieton o odporności +Sokoła+ na uderzenie pioruna\" - opowiada.

Z okazji zbliżającego się Dnia Nauki http://www.mnii.gov.pl/mnii/index.jsp?place=Menu08&news_cat_id=158&layout=2 (18 września) Niedzicki przygotowuje ponad trzydzieści tematów. W związku z tym od końca maja jest w terenie.

POMINK DLA NAUKOWCÓW

Zdarzają się naukowcy, którzy sami do niego dzwonią i proponują temat. Znają go z programów telewizyjnych. \"Mają do mnie zaufanie. To tak jak pacjent, który idzie na operację, bo zna lekarza\" - żartuje Niedzicki.

Takie przypadki nie są niestety zbyt częste. Z reguły naukowcy wzbraniają się przed propozycją programu. \"Pytają wtedy: Nie można zrobić tego kiedy indziej? A może by to zorganizować beze mnie? A w ogóle, to po co to robić?\" - opowiada.

Sytuacja na szczęście wygląda coraz lepiej. Naukowcy przyzwyczajają się do tego, że mamy kapitalizm i że muszą się \"sprzedawać\".

Źródłem informacji dla Niedzickiego są publikacje naukowe, artykuły, internet, a także sami naukowcy.

Tych ostatnich Niedzicki (sam z wykształcenia fizyk) darzy dużym szacunkiem. \"Z jednego prostego powodu. To są ludzie, którzy mają ogromną pasję. Za marne pieniądze próbują coś robić. Niektóre rzeczy są fascynujące\" - zwraca uwagę.

Niedzicki wymienia profesora Grajka z Poznania, który opracował środek przeciwko bardzo groźnej bakterii. \"Jest to rewelacja na skalę światową!\" - cieszy się.

\"Tak samo jak robot do operacji kardiochirurgicznych. To trzeci taki robot na świecie. Prace nie są jeszcze skończone. Ale ważne, że coś się dzieje, że ktoś próbuje coś zrobić\" - dodaje.

Swoją pracą buduje pomnik ludziom nauki. Chce, żeby zostali docenieni. Żeby ludzie zauważyli, że naukowcy robią dla nich coś dobrego.

Czuje ogromną satysfakcję, gdy studenci, których spotyka w różnych instytutach, na uczelniach mówią o tym, że do podjęcia studiów w danej dziedzinie zainspirowały ich jego programy.

\"To znaczy dla mnie więcej, niż gdybym dostał kilka medali\" - mówi z dumą.

JAKA TO MĄDRA BABKA!

Niedzicki jest wykładowcą na Politechnice Warszawskiej http://www.pw.edu.pl Prowadzi zajęcia z \"Podstaw promocji i reklamy\" w zastosowaniu do nauki i techniki. \"Żyjemy w czasach, kiedy wyprodukować można wszystko; problem jest ze sprzedażą\" - wyjaśnia.

\"U nas w dalszym ciągu uważa się, że wykład jest tym mądrzejszy, im mniej zrozumiały. W czasie przygotowań pewnego programu pani doktor powiedziała mi wprost, że nie może popularnie wyjaśnić, czym się zajmuje, bo jej koledzy uznaliby, że zgłupiała\" - opowiada.

\"Okazało się, że tych kolegów-fachowców jest dwudziestu. Argument, że robimy program dla milionów widzów w końcu ją przekonał. Niemniej zdzwoniła do swoich kolegów z wyjaśnieniami, że to telewizja zmusiła ją do tak +prostackiej+ wypowiedzi. Kiedy obrabiałem materiał z montażystą, ten ze zdumieniem wykrzyknął: +Jaka to mądra babka!+\" - relacjonuje.

W zachodnich szkołach ludzie od najmłodszych lat są przygotowywani do występów publicznych.

\"Dwa lata temu byłem w Chicago. Robiłem program o neutrinach. Okazało się, że szefem projektu jest mój znajomy ze studiów - Polak. Chciałem, żeby stanął na tle detektora i opowiedział kilka słów o całym eksperymencie. Nagrywaliśmy to ponad 1,5 godziny\" - opowiada.

\"Filmowaliśmy też wypowiedzi jego podwładnych, Amerykanów. Zadali tylko dwa pytania: dla kogo to jest i jak długo ma trwać wypowiedź. Ich prezentacje nagraliśmy w kilka minut. To Polak ma wiedzę, ale to Amerykanie potrafią ją sprzedać\" - zwraca uwagę Niedzicki.

\"Rok temu w New York Timesie http://www.nytimes.com/ ukazał się artykuł o amerykańskich uczonych, którzy potwierdzili istnienie tzw. ciemnej energii. Dwa miesiące wcześniej artykuł na ten sam temat opublikowali Francuz i Hiszpan. Niestety, o ich odkryciu nikt się nie dowiedział\" - opowiada popularyzator.

\"To tak, jak w dowcipie: Ilu amerykańskich uczonych potrzeba do wkręcenia żarówki? Dwóch. Jeden wkręca, a drugi pisze do +NYT+\".

CZY KOWALSKI LUBI NAUKĘ?

Wbrew pozorom przeciętny Kowalski interesuje się nauką. \"Szefowie tłumaczą mi: telewidzowie oglądają sport, seriale komediowe, a nie programy naukowe. Po czym jadę gdzieś w teren, a tam ludzie podchodzą do mnie, gratulują mi programów. To znaczy, że rozpoznają, że oglądają, że to ich interesuje\".

\"Zaczepia mnie portier w instytucie, człowiek w pociągu, czy autobusie, a więc osoby, które nie mają nic wspólnego z nauką, czy techniką. Ci ludzie oglądają moje programy, bo pokazuję rzeczy, których nie można zobaczyć gdzie indziej\" - podkreśla Niedzicki.

Według niego, programy popularnonaukowe są zdejmowane z anteny nie dlatego, że nikt ich nie ogląda, ale dlatego, że naukowcy nie upominają się o swoje.

\"Kiedy była próba zdjęcia Teatru Telewizji, natychmiast zaprotestowało środowisko filmowców i aktorów. Kiedy zdejmowano pierwszy, drugi program naukowy, to naukowcy tylko rozkładali ręce\" - ubolewa.

Wciąż pokutuje przekonanie, że nauka jest dobrem wyższego rzędu i nie potrzebuje reklamy.

\"Naukowcy myślą, że społeczeństwo musi łożyć na naukę. A to jest przecież nieprawda. Społeczeństwo nic nie musi. To ludzie odpowiedzialni za przyszłość muszą przekonać polityków, że trzeba znaleźć fundusze na naukę\" - przekonuje Niedzicki.

MAMY CZYM SIĘ POCHWALIĆ

Polska nauka ma się czym pochwalić. Produkujemy wyroby precyzyjne najwyższej klasy, ale niestety pod obcą marką.

\"Nikt przecież nie kupiłby lasera z Polski, jakiegoś supermiernika, czy robota. Aby polska nauka dorównała czołówce, należałoby sześciokrotnie zwiększyć nakłady finansowe. Wówczas, w ciągu pięciu-ośmiu lat moglibyśmy dogonić najlepszych\" - przypuszcza Niedzicki.

Nie oznacza to, że nasi naukowcy nie mają nic do powiedzenia. Pole do popisu Niedzicki widzi w budowie specjalistycznych laserów, światłowodów, sztucznych serc.

\"To są rzeczy, które są już zrobione. Moglibyśmy sprzedawać je za granicę. Tylko, czy my je potrafimy sprzedać?\" - zastanawia się.

Zdaniem Niedzickiego, polski marketing zagraniczny jest beznadziejny. \"Robiłem serię filmów dla Komitetu Badań Naukowych http://www.kbn.gov.pl Rozprowadzono ogromną ilość kopii na płytach CD. Te filmy są pokazywane na całym świecie. Reakcją jest ogromne zaskoczenie. To było robione w Polsce? To wy macie taką naukę?\".

\"Nas nie traktuje się poważnie. Bo czy Polska ma jakąś specjalność? Szwajcaria to przemysł farmaceutyczny, Niemcy - przemysł chemiczny i metalowy. Francja ma przemysł kosmiczny i łączność. Czy Polska ma dziedzinę, którą chce się pochwalić?\" - pyta dziennikarz.

Niedzicki przywołuje wystawę Expo w Hanowerze 2000. Nasz pawilon cieszył się dużym powodzeniem. Przyszły setki tysięcy turystów. Niestety pokazano im skansen, była Puszcza Białowieska, chata kryta strzechą, kopalnia soli w Wieliczce. Tymczasem inni pokazywali nowoczesność.

EFEKT GENERALSKI

\"Kilka lat temu pojechałem do jednego z instytutów, aby sfilmować prostą reakcję syntezy. Była ona przeprowadzana w tym ośrodku już od kilkunastu lat. Wystarczyło nalać jeden związek, drugi, wymieszać. Powstawał z tego klej. Banalna rzecz do sfilmowania\" - opowiada Niedzicki.

\"Laborantka wlewa, miesza i nic. Próbuje podgrzewać, dalej nic. Zaczyna chłodzić, to też nie pomaga. Kamera cały czas filmuje, bo w każdej chwili reakcja może wyjść. Po czterech godzinach poddałem się. Do dziś nie wiem, czemu ta synteza nie wyszła\" - mówi.

Naukowcy przed kamerą potrafią się zdenerwować. \"Pamiętam zdjęcia ze znakomitym profesorem fizyki. Wszystko było już omówione. Ustawiam kamerę, włączam światła. Zaczynamy. Profesor wystraszony, z bezbrzeżnym osłupieniem pyta: +To co ja mam mówić?+\".

\"Gaszę światła, wyłączam kamerę i spokojnie tłumaczę: +To, co przed chwilą ustaliliśmy+. +Ach tak, no dobrze+. Ponownie włączam kamerę, światła, a profesor po raz drugi dostaje szczękościsku i zdania nie może z siebie wydusić\" - opowiada Niedzicki.

PAP - Nauka w Polsce, Katarzyna Knap

27 sierpnia 2004

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

Copyright © Fundacja PAP 2024