Nauka dla Społeczeństwa

19.04.2024
PL EN
24.07.2015 aktualizacja 24.07.2015

Przed 50 laty wszczepiono pierwszy stymulator serca w Warszawie

Fot. PAP/Zbigniew Wojtasiński Fot. PAP/Zbigniew Wojtasiński

Pierwszy stymulator serca w Warszawie, a drugi w Polsce wszczepiono przed 50 laty w Klinice Chorób Wewnętrznych ówczesnej Akademii Medycznej (obecnie Warszawski Uniwersytet Medyczny) - przypomniał w rozmowie z PAP dr hab. n. med. Marcin Grabowski.

Z tej okazji w Klinice Kardiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, która jest kontynuatorem tradycji dawnej Kliniki Chorób Wewnętrznych, otwarto wystawę stymulatorów oraz kardiowerterów defibrylatorów, które w ostatnich 50 latach były wszczepiane pacjentom. Jednym z jej organizatorów jest Stefan Olempski, technik w Klinice Kardiologii, który uczestniczył w pierwszym w Warszawie zabiegu wszczepienia stymulatora.

Zabieg przeprowadzono pod koniec 1965 r. w Szpitalu Dzieciątka Jezus przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie, gdzie mieściła się wtedy Klinika Chorób Wewnętrznych. Jej kierownikiem był prof. Zdzisław Askanas, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego i pierwszy konsultant krajowy w dziedzinie kardiologii.

W Warszawie przeprowadzono wtedy drugie w Polsce wszczepienie stymulatora. Pierwszy taki zabieg w 1963 r. wykonali w Gdańsku prof. Zdzisław Kieturakis i dr Wojciech Kozłowski. Pięć lat wcześniej, 8 października 1958 r., szwedzki kardiochirurg dr Ake Senning po raz pierwszy na świecie wszczepił stymulator Arne Larsson’owi. Szwed żył 86 lat, zmarł w 2001 r., wszczepiono mu aż 24 stymulatory kolejnych generacji (wcześniej od niego zmarł dr Senning).

Na warszawskiej wystawie zgromadzono wszystkie najważniejsze typy stymulatorów, jakie stosowano na świecie w ostatnim półwieczu. Pierwsze stymulatory, nazywane również rozrusznikami serca, miały zasilanie rtęciowe. Wykonywano je z elementów metalowych, a potem z tytanu, ale zatopionych w żywicy. Jedyne „plastikowe” rozruszniki wytwarzała czechosłowacka wtedy firma Tesla, ale do Polski w latach 70. XX w. trafiło jedynie kilka takich egzemplarzy.

Pierwsze rozruszniki były dość ciężkie, ważyły 140 gramów i pracowały jedynie przez dwa lata. Miały 2,5 cm grubości. Były awaryjne - gdy pękała żywica, stymulowały serce zbyt szybko, co było groźne dla chorego. W drugiej połowie lat 70. wydłużono czas pracy tych aparatów do 5 lat, co było ogromnym postępem.

Na wystawie pokazano również atrapę stymulatorów atomowych, które teoretycznie mogły pracować przez 30 lat. Napędzane były plutonem. Mniej trwałe były w nich elektrody, dlatego ich żywotność oceniano na ponad 15 lat. Były duże i skomplikowane, wytwarzały wysoką temperaturę wewnętrzną dochodzą nawet do 300 st. C. Kosztowały od 6 do 7 tys. dolarów.

W Polsce wszczepiono jedynie 4 stymulatory atomowe. Pierwszy 27 lipca 1974 r. otrzymała 14-letnia dziewczynka. Zabieg przeprowadzono w IV Klinice Chorób Wewnętrznych w Warszawie.

W drugiej połowie lat 70. XX w. zaczęto stosować nowej generacji rozruszniki serca, wyposażone w baterie litowe, co wydłużyło ich żywotność. Były w stanie pracować przez 7-10 lat. W 1972 r. po raz pierwszy zastosowano je we Włoszech, a nie w USA, a potem szybko zaczęły wypierać stymulatory rtęciowe. Stały się bardziej niezawodne i ważyły jedynie 50-70 gramów.

„Urządzenia te są obecnie dużo mniejsze, lżejsze i bezpieczniejsze dla pacjentów, a ich wszczepianie stało się mniej skomplikowane i nie wymaga otwierania klatki piersiowej” - wyjaśnia dr hab. Marcin Grabowski. Najnowsze stymulatory mają rozmiary pudełeczka o rozmiarach 3 na 4 cm, ważą zaledwie 21-31 gramów, a ich żywotność oceniana jest na kilkanaście lat.

Zabiegi wykonuje się w znieczuleniu miejscowym. Stymulator wszczepia się podskórnie, najczęściej poniżej lewego obojczyka. Elektrody wprowadzane są wewnątrznaczyniowo – poprzez naczynia żylne. Aparat ma zaawansowane funkcje: można programować jego częstotliwość i sposoby oceniające aktywność pacjenta, pozwala również rozpoznać niepokojące stany serca, np. arytmię.

Według dr. Grabowskiego dawniej stymulatory źle reagowały na pole magnetyczne, które mogło nawet je wyłączyć. Obecne wszczepiane są aparaty umożliwiające wykonanie u chorego badanie rezonansem magnetycznym. Są niezawodne, czasami dochodzi jedynie do uszkodzeń w obrębie elektrod. Dla zapewnienia bezpieczeństwa pacjentowi stosuje się dodatkowo urządzenie telemonitorujące, które pozwala na wczesną interwencję w stanach krytycznych.

Kiedyś stymulatory wszczepiano tylko u pacjentów, którzy nie mogli bez nich przeżyć. Dziś coraz częściej wykonuje się zabiegi w celu poprawy komfortu życia, a wskazania do wszczepień są coraz szersze. Wykonuje się je u pacjentów z dużym ryzykiem wystąpienia zaburzeń.

Jednym z najnowszych urządzeń wszczepianych pacjentom w klinie kardiologii WUM są tzw. rejestratory omdleń. Dzięki nim można ustalić, dlaczego pacjent miewa np. nagłe, powtarzające się omdlenia. Tradycyjne metody, takiej jak holter, nie rejestrują ich.

„Mieliśmy pacjenta, u którego lekarze, rodzina i znajomi podejrzewali padaczkę. Inne objawy świadczyły natomiast o problemach z sercem. Wszczepiliśmy mu rejestrator zdarzeń. Po dwóch miesiącach u pacjenta wystąpiło ponowna utrata przytomności. Okazało się, że serce zatrzymało się u niego na 15 sekund! Wszczepiony rejestrator natychmiast zarejestrował zdarzenie, umożliwił diagnozę omdleń i w związku z tym rozwiązał problem chorego” – wspomina dr hab. Grabowski.

PAP - Nauka w Polsce, Zbigniew Wojtasiński

zbw/ agt/

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

Copyright © Fundacja PAP 2024