Nauka dla Społeczeństwa

29.03.2024
PL EN
22.09.2015 aktualizacja 22.09.2015

Wieloryb a nauka polska

Fot. PAP/EPA/ FRANCISCO IRPANQUE 07.07.2007 Fot. PAP/EPA/ FRANCISCO IRPANQUE 07.07.2007

Wiktora Niedzickiego miłośnikom nauki przedstawiać nie trzeba. Ten wielce medialny popularyzator, twórca nieistniejącego już programu telewizyjnego „Laboratorium”, nie próżnuje. Wydał właśnie książeczkę pod tytułem – pewnie bluźnierczym dla niektórych - „Jak sprzedać naukę?”. Książka maleńka, ale warta przeczytania na każdej uczelni.

Niedzicki dobrze wie, co mówi i pisze. Przez ćwierć wieku tworzył i prowadził najbardziej znany popularnonaukowy program w polskiej telewizji. Poza tym od wielu lat jest wykładowcą na Politechnice Warszawskiej i innych uczelniach, gdzie uczy studentów sztuki wystąpień publicznych i - właśnie – tego, jak „sprzedać” naukę.

Wydana przez Ośrodek Przetwarzania Informacji broszurka (dostępna w formie elektronicznej na stronie internetowej) jest plonem trwającej już czterdzieści lat działalności popularyzatorskiej autora. Podaje on w pigułce najważniejsze wskazówki i rady przydatne tym, którzy chcą się przebić ze swoimi osiągnięciami w mediach.

Zwrot „sprzedać naukę” można potraktować jak chwyt, który ma przykuć uwagę odbiorców. W istocie Niedzickiemu chodzi bardziej o promowanie nauki i wiedzy niż ich „sprzedawanie”. Choć podkreśla też, że w wielu przypadkach umiejętna popularyzacja pomaga w pozyskaniu bogatego inwestora, który zakupi i wykorzysta dane osiągnięcia naukowe.

„Bogaci biznesmeni rzadko czytają poważne opracowania naukowe. Nie mają na to czasu. Nie bywają też na konferencjach. Czytają jednak prasę, oglądają telewizję, słuchają radia. Przypadkowo zasłyszana informacja może skłonić ich do podjęcia działań, a nawet do sięgnięcia po portfel” - pisze Niedzicki. I trudno odmówić mu racji.

Zauważa on, że w wielu krajach za granicą naukowcy nie tylko chcą, ale i potrafią promować swoje osiągnięcia. Czasami wręcz zabiegają o to, żeby przebić się ze swoim przekazem w mediach. W Polsce jest wciąż inaczej. Zdaniem Niedzickiego dla wielu polskich naukowców popularyzacja wiedzy jest albo stratą czasu albo – co gorsza – „zniżaniem się do poziomu mediów” czy wręcz „prostytucją”.

Książeczka ta zawiera na niespełna 60 stronach wiele cennych i bardzo konkretnych wskazówek dla naukowców, którzy chcą upowszechnić rezultaty swoich badań. A niektóre z nich – co ważne – nie wymagają żadnych nakładów finansowych.

Znajdujemy tu np. zasadę niby banalną, ale wartą ciągłego przypominania: „Czy sam chciałbyś wysłuchać swojego wykładu? Jeśli nie, to go zmień”.

Jak zrobić film o nauce? Jak napisać porywający artykuł popularnonaukowy? Jak ciekawie skonstruować swój referat? Jak panować nad swoją mową ciała w trakcie wystąpień publicznych? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań znajdziemy w tej niewielkiej książce.

Dołączona jest do niej płyta DVD, na której sam autor opowiada naukowcom przed kamerą o tajnikach sztuki prezentacji. W tym miejscu zresztą pozwolę sobie dorzucić do tej beczki miodu łyżeczkę dziegciu. Otóż nagrania wideo utrzymane są – wbrew wskazówkom samego Niedzickiego - w konwencji statycznej „gadającej głowy” (choć „gada” ona, przyznaję, na ogół bardzo ciekawie). Myślę, że towarzyszące książce filmiki miałyby dużo większą siłę i dynamikę, gdyby słowa autora przeplatały się z adekwatnymi obrazami i muzyką. Może warto to zmienić w kolejnym wydaniu publikacji?

Ta krytyczna uwaga nie wpływa jednak na generalnie pozytywną ocenę tej książki. Książki, po którą mogą z pożytkiem sięgnąć zarówno studenci, młodzi naukowcy, jak i badacze z długim stażem.

Przy tej okazji przypomnę, że w ostatnim czasie pojawiły się inne poradnikowe pozycje poświęcone popularyzowaniu nauki. Wymienię tutaj tylko – opisywane już w naszym serwisie – dzieło „Promosaurus” czy bardziej specjalistyczna pozycję: „Cyfrowy archeolog”.

Wspomniane poradniki wskazują, że naukowi popularyzatorzy ruszyli do natarcia. I już nie tylko przy okazji festiwali nauki. Jeszcze niedawno w oczach zwykłego śmiertelnika polska nauka wyglądała trochę jak rzadki gatunek wieloryba buszującego gdzieś w głębinach oceanów z dala od wybrzeży. Szczęśliwie, ostatnio ów morski ssak odludek coraz mniej stroni od Homo sapiens, a nawet co i rusz wynurza się na powierzchnię i daje się podziwiać obserwatorom. Odwagi, wielorybie!

Szymon Łucyk

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

Copyright © Fundacja PAP 2024