Nauka dla Społeczeństwa

25.04.2024
PL EN
25.04.2016 aktualizacja 25.04.2016

Atom, bociany i... ślady walk sprzed 2,5 tysiąca lat

Cyklopie mury wykonane z lokalnego kamienia chroniły osadę w niespokojnych czasach. Niestety nie zawsze spełniały swoją funkcję, o czym świadczą odkrycia Polaków, fot. S. Zdziebłowski Cyklopie mury wykonane z lokalnego kamienia chroniły osadę w niespokojnych czasach. Niestety nie zawsze spełniały swoją funkcję, o czym świadczą odkrycia Polaków, fot. S. Zdziebłowski

W położonej na zachód od Erywania miejscowości Metsamor znajduje się jedyna działająca w Armenii elektrownia jądrowa, która zapewnia temu krajowi 40 proc. energii elektrycznej. W jej cieniu pracują polscy archeolodzy, badający świetnie zachowane, imponujące relikty.

Miejscowość Metsamor leży kilkadziesiąt kilometrów na zachód od stolicy Armenii, Erywania. Miejsce starożytnych ruin otacza wieś pełna bocianich gniazd. Ptaki panoszą się dosłownie wszędzie - na dachach, nieużywanych kominach, instalacjach, a nawet na słupach linii wysokiego napięcia, skąd nie są przepędzane. W lokalnej społeczności bociany cieszą się nadzwyczajnym poważaniem, niemal jak… krowa w Indiach (choć niedaleko, na Bliskim Wschodzie, np. w Libanie, popularne są "sportowe" polowania na te ptaki). Do dziś w okolicy można usłyszeć opowieść z lat 90. - o człowieku, którego głód zmusił do upolowania bociana. I choć mięsem ptaka pożywiła się wówczas cała głodna rodzina - inni mieszkańcy wsi zdecydowali, że przepędzą "myśliwego".

Pracujący w Metsamor polscy archeolodzy mieszkają w przerobionym, radzieckim wagonie kolejowym. W chłodne noce rozgrzewa ich zapewne widok nieodległej elektrowni jądrowej i pary wodnej, emitowanej z jej olbrzymich kominów. Oraz świadomość, że elektrownia nie spełnia międzynarodowych standardów bezpieczeństwa.

"Skarżymy się też na ciasnotę i brak intymności, prawie jak na okręcie podwodnym, z tą wszakże różnicą, że każdy z członków misji ma jednak swoje łóżko, a praca nie jest na trzy zmiany" – opowiada kierujący polskim zespołem w Metsamor dr Krzysztof Jakubiak z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego. Jest też ciepła woda, bo członkowie misji archeologicznej wspólnymi siłami wybudowali łazienkę. Po wyjściu z niej, w drodze do kontenera mieszkalnego, można się wieczorem natknąć na wścibskie, bezczelne szakale. "To też nieco niebezpieczne, bo czasami biegają całymi stadami!" - opowiada Krzysztof Jakubiak.

Metsamor jest chronionym stanowiskiem archeologicznym o statusie rezerwatu archeologicznego. Wykopaliska są tam prowadzone od 1965 roku. W okresie świetności od IV do II tysiąclecia p.n.e. osada zajmowała ponad 10 hektarów i otoczona była przez monumentalne mury (zwane cyklopimi), wykonane z gigantycznych, monolitycznych bloków kamiennych. Są one najlepiej widocznym elementem stanowisk archeologicznego. Imponują wymiarami - majaczą na horyzoncie na kilka kilometrów!

Od XI do IX wieku p.n.e. wieku Metsamor rozrosło się prawie do 100 hektarów, a centralną część w postaci twierdzy otaczały kompleksy świątynne z siedmioma sanktuariami. W tych czasach było to jedno z najważniejszych centrów kulturowych i politycznych w dolinie Araksu. Od VIII wieku p.n.e. Metsamor weszło w składa królestwa Uraratu – biblijnego królestwa Ararat. Miejsce było stale zasiedlane aż do XVII wieku. Polacy pod kierunkiem dr. Jakubiaka rozpoczęli tam badania w 2013 r.

Odkryli tam m.in. świadectwa okrucieństwa walk sprzed ponad 2500 lat, kiedy osada została zdobyta przez króla Urartu – Argiszti I. To za jego panowania granice państwa poszerzyły się o Zakaukazie, właśnie o rejon dzisiejszego Erewania. Polacy odkryli szkielet ok. 30-letniej kobiety, której odcięto głowę, i drugiej osoby z rozłupaną czaszką. "Przypuszczamy, że oboje zostali zamordowani podczas szturmu miasta" – opowiada PAP dr Jakubiak. Znalezione zwłoki nie były pochowane w grobach, tylko bezładnie rozrzucone wśród zabudowań. Najeźdźcy nie oszczędzili również świętych przybytków - archeolodzy znaleźli niewielkie, owalne sanktuarium, które zostało splądrowane w czasie najazdu. Wewnątrz, na kamiennych podestach, odkryto potłuczone naczynia ceramiczne.

Wyniki ubiegłorocznych prac pozwalają potwierdzić wcześniejsze ustalenia dotyczące najazdu w połowie I tysiąclecia p.n.e. – kolejne napotkane domostwa nosiły ślady spalenizny (archeolodzy odkryli też późniejsze, skromne domostwo). Po najeździe osada zmniejszyła się i straciła na znaczeniu. W jego narożniku znajdował się pochówek – grób wkopano w zrujnowany dom około III-II wieku p.n.e.

PAP - Nauka w Polsce, Szymon Zdziebłowski

szz/  zan/

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

Copyright © Fundacja PAP 2024