Nauka dla Społeczeństwa

18.04.2024
PL EN
10.06.2016 aktualizacja 10.06.2016

Saga na miarę Puszczy

"Saga Puszczy Białowieskiej" Simony Kossak to opowieść o przyrodzie - pięknej, fascynującej i zagrożonej. I studium niesłabnącego od stuleci, ludzkiego apetytu na surowce i myśliwskie trofea.

Zmarła 9 lat temu Simona Kossak - córka, wnuczka i prawnuczka malarzy batalistów rozmiłowanych w koniach, historii i polowaniach - spędziła w Puszczy Białowieskiej ponad 30 lat. Mieszkała tam i pracowała (m.in. szefowała Instytutowi Badawczemu Leśnictwa w Białowieży), badając ssaki leśne i ich ekologiczne relacje ze środowiskiem. Intensywnie prowadziła też działalność popularyzatorską i działała na rzecz ochrony przyrody.

Znała puszczę od podszewki; wiedziała o niej niemal wszystko, kochała ją i broniła. Piętnowała głupotę i pazerność, protestowała przeciw bezsensownemu wycinaniu drzew i niszczeniu tego unikatu na skalę światową. Była znana z bezkompromisowości. Ale nie tylko - odchowała wiele dzikich zwierząt: łosie, lisy, sarny, borsuki, dziki, kruka, bociany. Starała się przywrócić je naturze, puszczy.

Spisana przez nią historia puszczy - od czasów prehistorycznych po najnowsze - to opowieść o nieustannym naporze siekier i ciągu polowań. Długą listę osobistości siejących spustoszenie wśród zwierząt puszczy otwiera zasłużony dla Polski król Stefan Batory, w którego herbie widniały trzy wilcze kły. Król Polski August III Sas (\"tępy, tchórzliwy próżniak podatny na wpływy\") - ustanowił nawet Order Świętego Huberta, który mogli otrzymywać najszlachetniej urodzeni za najwyższe zasługi łowieckie. Pierwszym kawalerem orderu był on sam, a jego \"samonadanie\" uczcił sześciotygodniowym ciągiem polowań. Ofiarą rzezi z 1752 r. padły m.in. 42 żubry.

Carowie, na przemian, to puszczę i jej zwierzęta chronili - chcąc, by była \"urzędowym\" gospodarstwem łowieckim (za czasów carskich za zabicie żubra groziła wielka kara), to - jak czyniła caryca Katarzyna i jej syn Paweł - rozdawali jej fragmenty rodom generalskim i arystokratom: rosyjskim, polskim, niemieckim, a nawet greckim i włoskim.

Ale ktokolwiek panował, po puszczy zawsze niosło się echo siekier.

Bo - jak przypomina Kossak - drewna w Europie zaczęło powoli brakować już od XV w. Uwaga kupców kierowała się więc ku kolejnym, coraz odleglejszym ostojom tego surowca. Pierwszy kontrakt (\"Ordinacja towarów leśnych puszczy Grodzieńskiej\") - zezwalający \"wszelkie towary leśne, klepkę małą i wielką, tarcice, sosny, dęby, jodły, lipy i inne drzewa w pomienionej wycinać puszczy, one na towary wyrabiać, płacąc nam pniewszczyznę\" - podpisano w imieniu króla Jana II Kazimierza w 1660 r. Precyzyjnie ustalono wówczas zasady handlu i ceny poszczególnych sortymentów. Od tej chwili szeroką, nieprzerwaną strugą płynęła Puszcza Białowieska rzekami Narewką, Leśną, Białą, Narwią i Wisłą.

Przedstawiona w książce opowieść jest historią wycinki prowadzonej na potrzeby możnych, a później - handlu drzewnego zamożnych Żydów. Simona Kossak dokumentuje \"historię korupcji i machlojek księgowością, przez co zyski handlowe dla państwa były znikome, a straty przyrodnicze - ogromne. Wycinano całe połacie lasów, zakładano olbrzymie, nielegalne składy drewna przygotowanego do wywozu\".

\"W drugiej połowie XVIII w., za czasów ostatniego dzierżawcy Flemminga z ekonomii brzeskiej i kobryńskiej, obejmujących majątki ziemskie i lasy, do skarbu wpływało rocznie 650 tys. złotych; w ciągu 12 lat administracji Tyzenhauza dochód roczny zamykał się średnio kwotą ponad 1,5 mln zł. Najcenniejszy sortyment, czyli kłoda dębowa obciosana z trzech boków, długości 3-6 metrów, średnicy 40-60 cm, kosztowała tylko złotówkę. Dla porównania: 1 zł i 6 groszy płacono za litr zboża\" - czytamy.

Jednym z najważniejszych momentów w historii trzebienia było zawarcie w 1924 r. przez polski rząd umowy z angielską spółką akcyjną The Century European Corporation, która dostała koncesję na wyrąb 7 mln 200 tys. m3 drewna.

Również później dla państwa polskiego puszcza okazała się niebywale rentownym gospodarstwem - przypomina Kossak. W całym okresie międzywojennym suwerenną decyzją polskich władz zrębami zupełnymi zlikwidowano 20 tys. ha naturalnych drzewostanów ostatniej europejskiej puszczy nizinnej.

Łakomym kąskiem nie pogardził Stalin, który Puszczę Białowieską w całości przyłączył do Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej.

W \"Sadze Puszczy Białowieskiej\" nie brakuje ludzi. Schodzą oni jednak na drugi plan, a w książce króluje przyroda. W galerii puszczańskich stworzeń przewijają się m.in. żubry - \"puszcz imperatory\", łosie - \"fascynujący mieszkańcy puszcz i bagien, którzy sami sobie wyznaczają kryteria urody\", i dziki - \"bezcenni sprzymierzeńcy lasu\". Są też głuszce, ciekawskie rysie, lisy i gronostaje, a nawet dzikie pszczoły.

Bohaterami sagi są i drzewa, np. dąb szypułkowy - pełne majestatu, najszlachetniejsze i najdłużej żyjące spośród wszystkich puszczańskich drzew, które pojawiło się na tym terenie przed około dziewięcioma tysiącami lat, a więc w czasie, kiedy las brzozowo-sosnowy ustępował miejsca ciepłolubnym lasom mieszanym.

Są też sosny (\"które obecność w puszczy zawdzięczają zwykle uderzeniu pioruna\") i świerk.

Już w 1888 r. prof. Drymmer stwierdził, że świerk wypiera z puszczy sosnę. Informacja na ten temat jest być może najstarszą notatką naukową dotyczącą zjawiska, które obserwujemy i dzisiaj - zauważa Kossak. I przypomina, że do białowieskich grądów świerk przywędrował ze środkowej Rosji wraz z wyraźnym ochłodzeniem klimatu, ok. 4,5-2,5 tys. lat temu. Przypuszcza się, że proces zarastania białowieskich borów sosnowych świerczyną rozpoczął się w latach 20. XIX w. Odnoszony sukces zawdzięcza świerk swej ekspansywności i pomocy człowieka.

\"Puszcza Białowieska umiera. Wśród drzew przemyka okryta mgłą postać dzierżąca kosę, lecz u jej stóp nie czai się już ryś skośnooki, nie wyciągają ramion pokrzywione kolosy lip i wiekowe dęby. (...) Nad konającą puszczą pochyla się z troską konsylium leśników i uczonych. Znają chorobę: na imię jej las. Gorzka to wiedza, że śmiertelnym zagrożeniem dla puszczy jest chluba człowieka - las zagospodarowany. Im więcej wysiłku wkładają w swą pracę leśnicy, tym szybciej puszcza umiera\" - czytamy w \"Sadze\".

\"Bezwzględny las – zadbany, czysty, produkujący drewno i użytki uboczne – nienawidzi puszczy, pożera więc miejsce po miejscu dziką i wolną przyrodę. Z każdym zgrzytem piły usuwającej nieprzydatnej dla lasu drzewo, z każdym konarem spalonym, by nie zakłócał porządku w lesie, z każdym rzędem równo posadzonych sosenek, z każdym wypielęgnowanym młodnikiem – puszcza słabnie. Jej dusza wygnana z próchniejącego pnia płacze w ostatnich ostojach\".

\"Saga Puszczy Białowieskiej\" Simony Kossak ukazała się na rynku nakładem wydawnictwa Marginesy. (PAP)

zan/ mrt/

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

Zapisz się na newsletter
Copyright © Fundacja PAP 2024