Nauka dla Społeczeństwa

20.04.2024
PL EN
17.08.2018 aktualizacja 17.08.2018

Nie chcemy być w centrum naukowej sieci? Cóż, pozostaniemy na peryferiach

Ilustr. Fotolia Ilustr. Fotolia

W kilkuset panelach międzynarodowej lipcowej konferencji interdyscyplinarnej ESOF w Tuluzie wzięło udział zaledwie czworo polskich naukowców. Polska na zawsze pozostanie na peryferiach naukowego świata, jeśli naukowcy ignorować będą znaczenie networkingu.

Europejskie Otwarte Forum Nauki (ESOF) w lipcu we francuskiej Tuluzie zgromadziło tysiące naukowców i ekspertów - głównie z Europy, ale i z innych części świata. Dyskutowano tam o najważniejszych tematach, jakimi żyje teraz nauka. Mowa była m.in. o globalnym ociepleniu, wyzwaniach związanymi ze starzeniem się społeczeństw, sztuczną inteligencją, fake newsami czy nierównościami w nauce. W ciągu trwającej tydzień konferencji odbyły się setki paneli, w których brali udział naukowcy i eksperci z całego świata.

Wśród zaproszonych dyskutantów było tylko czworo naukowców z polską afiliacją. Również wśród uczestników konferencji Polaków nie było wielu: aplikacja do przeszukiwania uczestników konferencji pokazała mi, że na ponad 4 tys. osób z Polski jest tylko kilkanaście. Trudno mi było w to uwierzyć. Już w konferencji ESOF w Manchesterze w 2016 r. brało udział mało Polaków. Ale nie był to aż tak dramatycznie słaby udział, jak w tym roku.

Wakacje mijają, a ja myślałam, że po urlopie zapomnę o całej sprawie. Ale ten problem ciągle nie daje spokoju. Nie wierzę, że nie mamy w Polsce ekspertów, którzy byliby w stanie zabrać głos w dyskusjach i służyć kompetentną ekspertyzą. Pewnie, że mamy! Ale głównym problemem jest to, że ich kontakty w europejskim środowisku naukowym nie są zbyt mocne. Łatwiej zaprosić do udziału w dyskusji (zwłaszcza publicznej) kogoś, z kim już się samemu dyskutowało, niż osobę, którą zna się tylko z nazwiska.

A mam wrażenie, że polscy naukowcy, jeśli chodzi o rozpoznawalność, ciągle są pod tym względem na peryferiach Europy. I co tu dużo gadać, pozostaną na tych peryferiach, jeśli nie zaczną dbać o swoje miejsce w sieci relacji między naukowcami z innych krajów.

W tym kontekście kołatają mi się jeszcze po głowie słowa Geoffa Colvina, zacytowane podczas ESOF przez unijnego komisarza ds. badań nauki i innowacji Carlosa Moedasa: "Dziś przewaga konkurencyjna budowana jest nie na zasobach, jakie kontrolujesz, ale na zasobach, do których możesz mieć dostęp... Droga do sukcesu nie polega już na tym, by wdrapać się na szczyt, ale by przedostać się do centrum sieci".

Mam wrażenie, że sporo polskich naukowców jeszcze tego nie zrozumiało. W nauce liczą się nie stanowiska i miejsca w hierarchii, ale pomysły i ich realizacja. A łatwiej wpaść na dobry pomysł i zrealizować go, jeśli zna się odpowiednie osoby, które nas w tych pracach wspomogą. Pokażą nam - nie zawsze świadomie - nowe podejście do rozwiązania problemu, polecą do przeczytania jakiś artykuł, podsuną zdolnego członka zespołu, przedstawią nam kogoś, kto wie na dany temat więcej niż my...

Zapewnienie sobie miejsca w hierarchii akademickiej, owszem, jest sposobem na zapewnienie sobie nowych kontaktów. Ale wcale nie jest powiedziane, że to droga najlepsza.

Najbardziej oczywistym sposobem na tworzenie nowych kontaktów w nauce jest udział w konferencjach naukowych. Zwłaszcza w tych międzynarodowych. Nawet, jeśli nie jesteśmy wśród prelegentów. Za to nie dostaje się punktów. Ale udział w tych konferencjach to inwestycja. W nieformalnej atmosferze pogawędek na przerwie kawowej czy podczas spacerów rodzą się nie tylko nowe przyjaźnie, ale i zawiązki nowych idei, które potem można rozwijać. Szukanie takich nieoczywistych znajomości, a potem dbanie o tę relację to nie jest strata czasu! To inwestycja!

To są tak oczywiste sprawy, że aż głupio mi o nich pisać. Ale mam wrażenie, że duszenie się w sosie własnym to wciąż ulubiony przepis na "polską naukę". Wprowadzajmy do naszych potraw elementy fusion! Naszej kuchni zdecydowanie tego potrzeba!

To, jak ważna jest w nauce sieć połączeń między naukowcami, już dawno zrozumieli matematycy, którzy wymyślili, trochę dla żartu - liczbę Erdosa, która mierzyć miała "stopień oddalenia" od znanego matematyka Paula Erdosa. Osoby, które były współautorami pracy napisanej wspólnie z Paulem Erdosem miały współczynnik 1. Osoby, które napisały coś wspólnie z którymś ze współautorów Erdosa - miały liczbę 2. Itd. Im niższy był ten współczynnik, tym oczywiście większy powód do chluby danego naukowca, bo tym bliżej centrum sieci się dana osoba znajdowała (w przemyśle filmowym odpowiednikiem liczby Erdosa jest liczba Bacona - w centrum sieci znajduje się tu jednak aktor Kevin Bacon).

W rzeczywistości sieci społecznościowe są o wiele bardziej skomplikowane. Mają wiele "centrów" czy też kluczowych węzłów. A trzeba pamiętać, że kluczowymi węzłami w sieci nie są te, od których odchodzi najwięcej połączeń. Czasem istotniejszą rolę odgrywają węzły, które łączą jakieś bardzo słabo połączone ze sobą części sieci.

Kto wie, czy takim kluczowym węzłem nie staniemy się, jeśli np. zakolegujemy się z badaczką choćby z Gwatemali. Założę się, że niewielu jest polskich czy nawet europejskich naukowców, którzy współpracują z tym krajem. Ale sądząc po zaproszeniach dla Polaków na ESOF, egzotyczne są również dla nas kontakty z naukowcami z Tuluzy...

W tworzeniu kluczowych połączeń nie bez znaczenie są też kontakty z badaczami z innych dziedzin. Jeśli, np. będąc psychiatrą, rozpoczniemy wspólny projekt z jakimś ekonomistą, być może staniemy się ważnym węzłem, który udrożni wymianę informacji i idei między tymi dość odległymi dotąd dziedzinami?

Ja na co dzień, kiedy piszę artykuły popularnonaukowe, marzę, żeby czytali je naukowcy niezwiązani z daną dziedziną nauki. I wyciągali z tych tekstów wnioski, które pomogą im w pracy. A już bardzo bym była szczęśliwa, gdyby moi czytelnicy naukowcy nawiązywali współpracę z bohaterami moich artykułów.

Bo networking w dzisiejszych czasach to zadanie nie tylko dla ekstrawertyków, którzy brylują w small talkach podczas konferencyjnych przerw kawowych. Również i introwertycy (należę do ich grona) mogą sobie znaleźć wygodną formułę nawiązywania i podtrzymywania naukowych znajomości, która im będzie najbardziej odpowiadać.

Do dzieła więc, drodzy czytelnicy! Do kogo ze swoich znajomych naukowców już dawno się nie odzywaliście? Dokąd wyruszycie na następną konferencję? Komu z żyjących uczonych zawsze chcieliście zadać pytanie, ale brakowało wam motywacji? Nad tym, by przejść z obrzeż sieci do jej centrum, trzeba zwykle trochę popracować! A sieć to wcale nie pułapka. O wiele trudniej jest radzić sobie poza nią!

Ludwika Tomala

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

Copyright © Fundacja PAP 2024