Nauka dla Społeczeństwa

16.04.2024
PL EN
20.04.2020 aktualizacja 20.04.2020

Eksperci: o kilkadziesiąt procent spadła liczba zabiegów kardiologii interwencyjnej

Fot. Fotolia Fot. Fotolia

Liczba zabiegów kardiologii interwencyjnej w czasie epidemii SARS-CoV-2 spadła o kilkadziesiąt procent. Część chorych prawdopodobnie nie wzywa karetki z obawy przed zakażeniem koronawirusem - zauważają eksperci. Zawał to śmiertelna choroba, nie wolno czekać z wezwaniem pomocy; ośrodki kardiologiczne są dobrze przygotowane - zapewniają.

„Liczba nagłych incydentów sercowo-naczyniowych nie spadła nagle w warunkach epidemii, ale właśnie w trakcie epidemii obserwujemy niepokojący spadek liczby zgłaszających się po pomoc pacjentów” – twierdzi w informacji przesłanej PAP prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego prof. Adam Witkowski.

Z ankiety przeprowadzonej w dziesięciu polskich ośrodkach wynika, że liczba zabiegów kardiologii interwencyjnej stosowanych w ostrym zawale serca (STEMI i NSTEMI), zaledwie w ciągu ostatniego miesiąca spadła o 25 procent.

„To sytuacja groźna dla zdrowia i życia chorych. Apelujemy, by z objawami ostrych incydentów kardiologicznych niezwłocznie zgłaszać się po pomoc. Niezależnie od tego, czy podejrzewacie państwo u siebie zakażenie koronawirusem, czy też nie. Szpitale dyżurują, są przygotowane na każdy wariant, pomoc zostanie udzielona" – zapewnia prezes PTK pełniący obowiązki kierownika Kliniki Kardiologii i Angiologii Interwencyjnej Narodowego Instytutu Kardiologii w Warszawie

W Polsce co roku dochodzi do około 40 tys. zawałów mięśnia sercowego i 30 tys. przypadków tzw. niestabilnej choroby wieńcowej leczonej zabiegowo w trybie pilnym. Śmiertelność w przypadku nieleczonego ostrego zawału serca (z uniesieniem odcinka ST - STEMI) wynosi około 40 proc., a w przypadku zawału leczonego za pomocą procedur pierwotnej angioplastyki wieńcowej – 3,5-5 proc., czyli aż ośmiokrotnie mniej.

W karetkach pogotowia, szpitalnych oddziałach ratunkowych, oddziałach kardiologii i pracowniach hemodynamicznych obecnie jest bezpiecznie. Zapewnia o tym prof. Stanisław Bartuś, kierownik Oddziału Klinicznego Kardiologii oraz Interwencji Sercowo-Naczyniowych Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, przewodniczący Asocjacji Interwencji Sercowo-Naczyniowych Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. „Jesteśmy dobrze przygotowani do przyjęcia każdego pacjenta i odpowiednio zabezpieczeni, zarówno przed zakażeniem personelu, jak i pacjentów” – dodaje.

Eksperci zwracają uwagę, że w placówkach, w których leczy się osoby z zawałem serca, wdrożono procedury chroniące przed wzajemnym zakażaniem się oczekujących na badania i terapie pacjentów.

„Pacjent, który ma zawał serca i zadzwoni na pogotowie, zostanie zabrany przez zespół karetki i przewieziony do szpitala. Zawał jest priorytetem, dlatego pacjent od razu zostanie zawieziony do pracowni hemodynamicznej w celu zastosowania pilnego leczenia interwencyjnego. Dla bezpieczeństwa pacjentów i personelu wszyscy chorzy są traktowani jako potencjalnie zakaźni, a od pacjenta z podejrzeniem infekcji SARS-COV-2 pobierany jest natychmiast wymaz do badań pod kątem zakażenia koronawirusem. Trwa to dosłownie 10 sekund” – wyjaśnia prof. Bartuś.

Twierdzi, że do czasu uzyskania wyniku testu pacjent przebywa w specjalnym pomieszczeniu, pełniącym funkcję czasowej kwarantanny. Na badanie przy użyciu metody PCR trzeba poczekać 3-4 godziny, choć oczywiście zdarza się, że w niektórych szpitalach trwać to może dłużej. Najważniejsza procedura, angioplastyka, będzie jednak dawno już przeprowadzona, a to jest najważniejsze.

„Dopiero po uzyskaniu ujemnego wyniku testu chory może zostać przeniesiony na oddział, gdzie znajdują się pacjenci bez infekcji. W przypadku potwierdzenia zakażenia, chory trafi na inny oddział, odpowiednio zabezpieczony i przygotowany do leczenia pacjentów z SARS-CoV-2. Liczymy na to, że już wkrótce będziemy mogli stosować jeszcze szybsze, wiarygodne testy u wszystkich przyjmowanych pacjentów” – wyjaśnia specjalista.

Eksperci zwracają uwagę, że im szybciej od wystąpienia pierwszych objawów pacjent zgłosi się po pomoc, tym rokowania są lepsze. Jeśli ból w klatce piersiowej nie mija po około 15-20 minutach, trzeba pilnie wezwać pomoc. „Jeśli pojawia się ból w klatce piersiowej trwający dłużej niż 20-30 minut, zawsze trzeba podejrzewać zawał serca i należy zadzwonić po pomoc medyczną” – podkreśla prof. Bartuś.

Według wytycznych Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego, w przypadku szybko podjętej interwencji, czyli w ciągu dwóch godzin od pierwszego kontaktu pacjenta z personelem medycznym, prawdopodobieństwo, że serce w wyniku zawału zostanie trwale uszkodzone, jest bardzo niewielkie.

„Z dumą możemy powiedzieć, że w Polsce zwykle udzielamy pacjentom pomocy w znacznie krótszym czasie. Nasza sieć kardiologii inwazyjnej, która zajmuje się leczeniem pilnych incydentów sercowo-naczyniowych, liczy 158 pracowni, działających w trybie 24 godzin na dobę przez siedem dni w tygodniu. Niezależnie od tego, czy akurat wypadają święta czy sylwester, na miejscu zawsze czuwa wykwalifikowany personel gotowy udzielić pomocy chorym z zawałem serca" – mówi prof. Bartuś.

Prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego prof. Witkowski ostrzega, że w ostrym zawale serca, ostrej zatorowości płucnej czy tętniaku rozwarstwiającym aorty wszelka zwłoka z wezwaniem pomocy i podjęciem leczenia grozi ciężkimi powikłaniami a nawet zgonem. Ryzyko wystąpienia groźnych powikłań jest w przypadku nagłych incydentów sercowo-naczyniowych znacznie większe niż w przypadku zakażenia koronawirusem.

Do objawów, które powinny skłonić do wezwania pilnej pomocy medycznej, należą: silny ból w klatce piersiowej, zwłaszcza promieniujący do ręki lub żuchwy, nasilenie cech niewydolności serca: silna duszność, uczucie braku powietrza, narastające obrzęki kończyn dolnych, wyjątkowo nasilone kołatania serca, utraty przytomności, omdlenia.

Nawet, jeśli silny ból w klatce piersiowej wystąpi pierwszy raz w życiu, nie wolno go bagatelizować. Trzeba pilnie wezwać karetkę lub z pomocą bliskich przyjechać do szpitala – przekonują kardiolodzy. Pilne leczenie w zawale serca jest istotne nie tylko ze względu na większą szansę na przeżycie, lecz także późniejszą jakość życia pacjenta.

Trzeba pamiętać, że jeśli nawet pacjent przeżyje nieleczony zawał serca, ostry incydent wieńcowy doprowadza zwykle do dużego uszkodzenia mięśnia sercowego. Oznacza to gorszą kurczliwość serca, co prowadzi do rozwinięcia niewydolności serca - schorzenia znacząco pogarszającego jakość życia pacjenta, trudnego w leczeniu i obarczonego dużą śmiertelnością.

Pacjent z niewydolnością serca może skarżyć się między innymi na duszności, obrzęki płuc czy obrzęki kończyn dolnych. Jak podkreślają eksperci, często chory nie jest w stanie normalnie funkcjonować zawodowo i społecznie, jest regularnie hospitalizowany, przechodzi na rentę. To oznacza wykluczenie, ale także znaczące koszty - na poziomie budżetu gospodarstwa domowego, ale także systemu ochrony zdrowia i szerzej - gospodarki państwa.

Pacjentom, którzy otrzymają pilną pomoc w zawale serca, kardiolodzy rekomendują późniejsze regularne konsultacje kontrolne. W warunkach epidemii realizowane w ramach teleporadni i telerehabilitacji domowej. Więcej informacji na stronie Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego www.ptkardio.pl oraz specjalnych zakładkach dla pacjentów: www.copozawale.pl, www.slabeserce.pl, www.arytmiagroziudarem.pl. (PAP)

zbw/ ekr/

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

Copyright © Fundacja PAP 2024