Nauka dla Społeczeństwa

29.03.2024
PL EN
12.08.2021 aktualizacja 12.08.2021

Dzieje zmagań Greków z Persami w wizji powieściopisarza

Źródło: Wydawnictwo Rebis Źródło: Wydawnictwo Rebis

Bardzo szczegółowe opisy wojskowego oprzyrządowania, zwyczajów i systemu politycznego starożytnej Grecji i Persji czekają na czytelników powieści historycznej "Bramy Aten" autorstwa Conna Igguldena.

Jak informuje wydawca, jest to pierwszy z trzech planowanych tomów w ramach trylogii "Ateńczyk".

Pierwsza część opisuje dzieje zmagań Greków z armią perską w latach 490-480 p.n.e., widziane z perspektywy postaci historycznych obu stron konfliktu.

Okładka tomu "Bramy Aten" jest bardzo sugestywna - widać na niej ciężkozbrojnego piechura greckiego, czlyi hoplitę. To sugestia, że narracja książki skupi się właśnie na aspektach militarnych i tak faktycznie jest. Zresztą na pierwszych stronach zamieszczono mapki - Aten i ruchów wojsk Persów czy schemat bitwy pod Maratonem. Gdy je ujrzałem, zdałem sobie sprawę, że nie będzie to po prostu kolejna lekka powieść przygodowa, osadzona w realiach historycznych. O tym, że autor podszedł do sprawy poważnie, świadczą też słowniczki z różnymi pojęciami.

W powieści roi się od trudnych, specjalistycznych pojęć, których części - niestety - darmo szukać w słowniczkach, nie ma też przypisów, które by je objaśniały. Bez objaśnienia pozostają takie terminy, jak związek joński, eklezja czy gimnazjon. Czytelnik może co prawda domyślić się ich znaczenia z kontekstu, ale nie zawsze. Tego typu słownictwo (wykorzystywane też w czasie dialogów) powoduje, że dość trudno dać się ponieść narracji książki i oddać przyjemności czytania (wszak chodzi o lekturę powieści!). Odniosłem wrażenie, że punkt ciężkości położono jednak na aspekty historyczne, a w mniejszym stopniu - na płynną, typowo "powieściową" narrację. Zdecydowanie nie jest to lekka, wakacyjna lektura na plażę.

Autor nie do końca wykorzystał potencjał drzemiący w słynnych wydarzeniach - np. śmierci posłańca, który przyniósł Ateńczykom wieści o wygraniu bitwy pod Maratonem (to od niej wziął nazwę bieg na 42 km). Iggulden zaledwie zamarkował, że posłaniec zawołał: "Radujmy się! Zwyciężyliśmy!", po czym padł martwy, zanim ktoś przyniósł mu wino. A jakże ciekawy i o wiele bardziej rozbudowany mógł być to wątek, gdyby pisarz miał więcej weny? "Ta mała (sic!!! - przyp. S.Z.) tragedia nie mogła zepsuć święta" - skomentował jedynie.

Niemniej myślę, że pasjonaci starożytnej Grecji, którym nieobce są takie postaci, jak perski król Dariusz czy Grek Miltiades, znajdą przyjemność w czasie czytania. Jednak - w mojej ocenie - jest to lektura skierowana zdecydowanie do takiej grupy osób. Chociaż prawdopodobnie osoba nieobeznana dokładnie z historią da się porwać opisom bitew i walk, rynsztunku, obyczajów i wierzeń, która są bardzo sugestywne i zapewne też zgodne z realiami historycznymi. Może ich fragmenty warto byłoby wykorzystać na lekcjach historii, by nadać im bardziej przemawiający do wyobraźni charakter?

O tym, że Igguldenowi zależało na tym, by warstwa faktograficzna była poprawna, świadczy też wieńcząca książkę nota historyczna, w której skomentowano część wydarzeń rozgrywających się w powieści.

Książka "Bramy Aten" ukazała się nakładem wydawnictwa Rebis.

Szymon Zdziebłowski

Zapisz się na newsletter
Copyright © Fundacja PAP 2024