Nauka dla Społeczeństwa

19.04.2024
PL EN
14.04.2020 aktualizacja 14.04.2020

Nowa metoda pomogła 90 proc. pacjentów z ciężką depresją

Fot. Fotolia Fot. Fotolia

Nowy rodzaj magnetycznej stymulacji mózgu, średnio w trzy dni usunął objawy opornej na leczenie depresji u 19 z 21 pacjentów. U 60 proc. ochotników po miesiącu choroba nadal była w remisji.

Naukowcy ze Stanford University School of Medicine donoszą o ogromnym sukcesie niewielkiego badania nad nową metodą leczenia depresji - Stanford Accelerated Intelligent Neuromodulation Therapy (ang. inteligentna przyspieszona terapia neuromodulacyjna ze Stanford), w skrócie SAINT.

Przed terapią 21 uczestników cierpiało na ciężką depresję. Po leczeniu 19 było wolnych od objawów. Choć wszyscy mieli wcześniej myśli samobójcze, po terapii nie miała ich żadna osoba.

Żadnemu z uczestników nie pomagały też wcześniej leki, stosowana dotychczas przezczaszkowa stymulacja magnetyczna, ani terapia elektrowstrząsami.

Jedyne skutki uboczne, jakie pojawiły się u ochotników po leczeniu nowego typu, to zmęczenie i dyskomfort podczas zabiegów.

„Nigdy nie istniała terapia opornej na leczenie depresji, w której udałoby się uzyskać ponad 55 proc. współczynnik remisji w otwartych badaniach” - mówi prof. Nolan Williams, jeden z autorów badania opisanego na łamach American Journal of Psychiatry.

„Za standardowe postępowanie uważa się terapię elektrowstrząsami, ale u pacjentów z oporną na leczenie depresją rzadko odsetek osób z remisją przekracza 48 proc. Nikt nie spodziewał się takich wyników” - dodaje naukowiec i lekarz.

Jedną z uczestniczących w badaniu pacjentek była 60-letnia Deirdre Lehman, która, jak opowiada, 30 czerwca 2018 roku obudziła się zalana „tsunami ciemności”.

Wcześniej, przez całe dorosłe życie zmagała się z chorobą afektywną dwubiegunową, którą udawało się kontrolować dzięki lekom.

„W mózgu miałam ciągłą gadaninę: to był mój własny głos mówiący o depresji, agonii, beznadziei. Powiedziałam mężowi `spadam w dół, w stronę samobójstwa`. Wydawało się, że nie ma żadnych opcji” - opowiada pacjentka.

„Po trzeciej rundzie leczenia ta gadanina zmalała. W czasie lunchu mogłam już spojrzeć mężowi w oczy. Z każdą sesją paplanina w mózgu była słabsza, aż ucichła całkowicie. To największy spokój, jakiego doświadczyłam w moim mózgu, odkąd miałam 16 lat i zaczęłam staczać się w stronę choroby dwubiegunowej” - opowiada Lehman.

SAINT to rodzaj stosowanej już wcześniej przezczaszkowej stymulacji magnetycznej mózgu, lecz w udoskonalonej wersji.

W typowej stymulacji, z pomocą specjalnego urządzenia przykładanego do głowy, generuje się impulsy magnetyczne, które pobudzają w mózgu region związany z depresją.

Chodzi o korę grzbietowo-boczną, która kontroluje funkcje wykonawcze, takie jak wybór odpowiednich wspomnień i hamowanie niewłaściwych reakcji.

Poprawa następuje u około połowy pacjentów, a u 1/3 dochodzi do remisji choroby.

Badacze ze Stanford dokonali kilku ulepszeń. Po pierwsze zwiększyli liczbę impulsów z 600 do 1800 na jedną sesję. Ochotnicy przechodzili 10 trwających 10 minut sesji dziennie oddzielanych 50-minutowymi przerwami.

Druga zmiana polegała na tym, że na podstawie badań MRI u każdego z pacjentów w korze grzbietowo-bocznej zlokalizowano specyficzny rejon, który łączy się z polem Brodmanna 25 - częścią mózgu zbyt aktywną u osób z depresją.

U chorych połączenie między tymi dwoma rejonami jest osłabione - tłumaczą naukowcy.

Stymulacja precyzyjnie wybranej części kory grzbietowo-bocznej osłabiła działanie pola Brodmanna.

Aby sprawdzić bezpieczeństwo metody, badacze przetestowali funkcje poznawcze ochotników przed i po leczeniu. Nie znaleźli skutków ubocznych w tym zakresie. Zanotowali nawet poprawę typową dla osób wychodzących z depresji.

Leczenie uwalniało od objawów średnio po 3 dniach, w przypadku Deirdre wystarczył jeden dzień.

„Im mniej oporni na leczenie byli pacjenci, tym dłużej trwała terapia” - mówi kierująca badaniem dr Eleanor Cole.

Po miesiącu od sesji, 60 proc. pacjentów nadal było w remisji.

Naukowcy prowadzą dalsze obserwacje ochotników.

Prowadzą już także badania na większej grupie i planują przetestować SAINT w leczeniu innych problemów, jak np. zaburzenie obsesyjno-kompulsywne, uzależnienia czy w spektrum zaburzeń autystycznych.

„Płakałam przy najmniejszych błahostkach. Teraz, kiedy dzieje się coś złego, jestem odporna i stabilna. W moim umyśle jest dużo więcej spokoju, mogę cieszyć się pozytywnymi aspektami życia i energią do robienia tego, co trzeba” - opowiada Lehman.

Więcej informacji na stronie: http://med.stanford.edu/news/all-news/2020/04/stanford-researchers-devise-treatment-that-relieved-depression-i.html

(PAP)

mat/ agt/

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

Copyright © Fundacja PAP 2024