Naukowcy ze Stanford University (Kalifornia, USA) doszli do takich wniosków po przebadaniu 97 kobiet z zaawansowanym rakiem piersi. Na trzy kolejne dni kobietom założono na nadgarstek aktygraf, który pozwala ocenić rytm aktywności i różne parametry snu. Średnio panie spędzały co noc osiem godzin w łóżku, ale przesypiały ok. 6,5 godziny.

Kobiety, których sen oceniono jako najbardziej wydajny, przeżywały średnio 68,9 miesiąca, podczas gdy kobiety śpiące najmniej wydajnie – 33,2 miesiąca. Okazało się zarazem, że sama długość snu nie miała wpływu na przeżycie pacjentek. W analizie uwzględniono inne czynniki mogące mieć wpływ na przeżycie kobiet, takie jak wiek, obecność receptorów dla estrogenu na komórkach raka (korzystny czynnik prognostyczny) oraz otrzymywany rodzaj terapii.

„Byliśmy zaskoczeni tym, jak silna była zależność między jakością snu a ogólnym przeżyciem chorych nawet po uwzględnieniu różnych medycznych i psychologicznych czynników, których zazwyczaj używa się do przewidywania przeżycia. Dobry sen zdaje się mieć silnie ochronny efekt, nawet u kobiet z zaawansowanym rakiem piersi” - mówi główna autorka pracy dr Oxana Palesh.

Na razie naukowcy nie potrafią wyjaśnić, jaki dokładnie mechanizm odpowiada za związek między jakością snu a długością życia kobiet z zaawansowanym nowotworem piersi. Spekulują jednak, że wszelkie zakłócenia snu mogą powodować osłabienie czynności układu immunologicznego bądź zaburzenia hormonalnej reakcji na stres, a są to procesy, które zmniejszają szanse przeżycia.

W przyszłości naukowcy planują przeprowadzić szerzej zakrojone badania, by sprawdzić, czy poprawiając jakość snu pacjentek z zaawansowanym rakiem piersi można korzystnie wpłynąć na długość ich życia. (PAP)

jjj/ mrt/