Nauka dla Społeczeństwa

19.03.2024
PL EN
21.10.2021 aktualizacja 21.10.2021

Piotr Rzymski: nauka nie może być religią

materiały prasowe materiały prasowe

Nauka z definicji nie jest religią. Nie ma w niej miejsca na wiarę, ale są dowody naukowe, które podlegają ciągłej weryfikacji. To coś, co nie zachodzi w religii – mówi dr Piotr Rzymski, finalista konkursu Popularyzator nauki 2021 w kategorii Naukowiec.

W formularzu zgłoszeniowym do konkursu Popularyzator Nauki Piotr Rzymski przedstawiony jest jako naukowiec i dziennikarz. W bezpośredniej rozmowie z PAP mówi on jednak wprost, że jest przede wszystkim naukowcem.

W swojej pracy naukowej Rzymski łączy biologię środowiskową z biologią medyczną. Od strony medycznej skoncentrowany jest na badaniach in-vitro nowych, potencjalnych substancji leczniczych. W zakresie jego badań jest też poznawanie toksyczności mechanizmów działania różnych substancji. Od strony biologii środowiska badał już sinice i małżoraczki, a także kolonie kormoranów i ich wpływ na funkcjonowanie środowiska wodnego. „Trudno mi powiedzieć, czym się będę zajmował za dwa miesiące, bo to jest często bardzo losowe” – mówi Piotr Rzymski i podaje przykład endometrium – wycinków z szyjki macicy, które posłużyły do zbadania, w jaki sposób zanieczyszczenia środowiska mogą przedostawać się do układu reprodukcyjnego kobiety.

Choć praca naukowa pozostaje dla Rzymskiego priorytetem, znajduje on czas na wiele aktywności związanych z popularyzacją nauki. Regularnie publikuje teksty w tygodniku „Polityka” – uzbierało się ich blisko sto. W naturalny sposób pandemia wymusiła jeden profil i większość z nich jest związana z COVID-19. „W obliczu kryzysu takiego, jak pandemia, popularyzacja nauki jest na wagę złota. Ale trzeba też bardzo uważać na słowa w momencie, kiedy wszyscy szukają definitywnych odpowiedzi” – mówi autor.

Piotr Rzymski nie ukrywa, że umiejętność czytania profesjonalnych publikacji naukowych i prowadzenie własnych badań bardzo pomaga w aktywności popularyzatorskiej. Daje mu to z pewnością przewagę nad dziennikarzami, którzy z czystą nauką nigdy nie mieli do czynienia i często nie wiedzą, czym jest preprint publikacji naukowej bądź jakie są ograniczenia interpretacyjne pewnych modeli badawczych.

Finalista konkursu PAP na własnej skórze odczuł natomiast, czym jest wyścig z czasem w pracy dziennikarskiej. Faktycznie, Rzymski jest często pierwszy w komentowaniu najświeższych informacji ze świata nauki. Gdy w mediach mainstreamowych dominował na początku roku temat promocji szczepień – on pisał już o lekach na COVID-19. Z jego wywiadu z prof. Flisiakiem na łamach „Polityki” czytelnicy dowiedzieli się już w marcu, na czym polega problem z amantadyną - i dlaczego lekarz, który twierdzi, że przy pomocy tego leku uratował 100 osób, nie jest wiarygodny, dopóki nie udostępni dokumentacji szerszemu gronu naukowców.

W rozmowie z PAP Piotr Rzymski przyznał, że niektóre wstępne wieści dotyczące leków przeciw Covid-19 okazały się zbyt optymistyczne. „W marcu 2020 byliśmy w stanie wyczekiwania na pozytywne wieści, a chińscy badacze donosili o korzystnym działaniu chlorochiny na podstawie obserwacji ze stu szpitali. Potem okazało się, że chlorochina nie jest skuteczna w leczeniu Covid-19, a nawet może nieść zagrożenie. Nauczyłem się krytycznie patrzeć na pierwsze, optymistyczne informacje dotyczące terapii Covid-19. Starałem się mówić nie, to, że 'jest przełom', ale co najwyżej 'szansa" – powiedział Rzymski.

To nie pierwszy raz, kiedy Piotr Rzymski trafia do grona finalistów konkursu Popularyzator Nauki. W poprzedniej edycji konkursu też był typowany do nagrody (wszedł do finału i otrzymał w konkursie wyróżnienie). Powiedział wtedy PAP, że wyzwaniem jest dla niego trafić do wątpiących w naukę. Dziś pytany, czy pandemia nauczyła go, jak docierać do wątpiących - odpowiada, że najlepszym narzędziem są spotkania bezpośrednie. „Współpracując z mediami do końca nie wiemy, do kogo docieramy, a jak spotkamy się osobiście, to od razu możemy ocenić efekt swojej pracy” – twierdzi Rzymski i jako przykład podaje spotkania z seniorami w ramach poznańskiego Festiwalu Nauki i Sztuki albo spotkanie z pracownikami firm motoryzacyjnych.

„Na spotkaniach tworzyliśmy uczestnikom możliwość zadania dowolnego pytania, wyrażenia wątpliwości ws. szczepień, ale też strachu. Okazało się, że co trzeci z nich miał jakieś rozterki, ale nie miał wcześniej z kim o tym porozmawiać. Kiedy jednak spotkał się ze zrozumieniem i merytoryczną, podaną w przystępny sposób odpowiedzią, to czuł się spokojniejszy. Zamiast wzajemnie się obrażać, musimy budować płaszczyznę porozumienia. To ważne w czasach kryzysu zdrowia publicznego” – podsumowuje Rzymski.

Naukowiec nie ukrywa, że z popularyzacją nauki w czasie pandemii wiążą się również nieprzyjemne sytuacje. Nikt nigdy nie zaatakował go fizycznie - dostawał jednak maile i telefony z pogróżkami, co zmobilizowało go do noszenia w kieszeni gazu pieprzowego. Zapytanym dlaczego nie postawił na „święty spokój” i nie odpuścił sobie popularyzacji - porównał swoją sytuację do pracy lekarza. „Nie można uciekać. To tak, jakby lekarz bał się zakażenia i zaprzestał leczenia na oddziale chorób zakaźnych. Trzeba się zabezpieczyć. Tak, jak lekarz nakłada na siebie strój ochronny, tak ja w ramach ochrony kupiłem sobie gaz. Czuję się dzięki temu spokojniejszy. Korzyści dla zdrowia publicznego wynikające z popularyzacji są większe ,niż zagrożenie” – mówi Rzymski.

I przyznaje, że pandemia jest materiałem szkoleniowym dla popularyzatora nauki. Jego zdaniem to jest dobry moment, żeby środowisko naukowe zyskało umiejętność popularyzowania – po to, by później wykorzystywać ją z większym powodzeniem. „Przecież pandemia COVID-19 nie jest jedynym kryzysem, z jakim będziemy się mierzyli w XXI wieku” – zapewnia naukowiec.

Na pytanie czy nauka stanie się kiedyś religią, Rzymski odpowiada przecząco. „Nauka z definicji nie jest religią. Nie ma w niej miejsca na wiarę, ale są dowody naukowe, które podlegają ciągłej weryfikacji. Nieważne, jaka piękna jest czyjaś hipoteza i jak nazywa się jej autor. Liczą się tylko dane, które ją weryfikują” – mówi Rzymski i zapewnia, że nawet szczepionka nie urośnie nigdy do rangi dogmatu, bo jej skuteczność zawsze będzie weryfikowana.

"Jeśli szczepionki mRNA danego producenta spełniają oczekiwania dotyczące immunogenności, bezpieczeństwa i skuteczności - to nie oznacza automatycznie, że wszystkie leki, które zostaną wytworzone w oparciu o tę technologię, będą też je spełniały. Proszę zwrócić uwagę, że mnóstwo kandydatek na szczepionkę przeciw Covid-19 poległo właśnie na etapie badań klinicznych i nigdy nie doczeka autoryzacji. Dotyczy to również preparatów, za którymi stały potężne koncerny farmaceutyczne” – puentuje Piotr Rzymski.

Autorka: Urszula Kaczorowska

uka/ zan/

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

Copyright © Fundacja PAP 2024