Nauka dla Społeczeństwa

19.03.2024
PL EN
21.03.2019 aktualizacja 21.03.2019

Ciężkie jest życie nauczyciela, także... akademickiego

Fot. Fotolia Fot. Fotolia

Nacisk na zdobywanie grantów wypacza podstawowy obowiązek nauczycieli akademickich, jakim jest kształcenie. W Polsce, jeśli ktoś ma granty, zwłaszcza europejskie, traktowany jest jak guru, przed którym należy bić pokłony. A to, że ten sam profesor niepoważnie traktuje swoje wykłady - można mu darować. Wszak jest wybitnym uczonym – mówi prof. Iwo Białynicki-Birula.

Profesor Białynicki-Birula ubolewa, że ocena pracy naukowca powiązana jest przede wszystkim z publikacjami, a w niewielkim stopniu – z jego pracą nauczyciela akademickiego. Tymczasem jakość wykładu wiąże się z ogromną odpowiedzialnością. I nie chodzi bynajmniej o "tak zwaną jakość", czyli przekaz na wysokim poziomie komplikacji.

"Są tacy nauczyciele akademiccy, którzy za punkt honoru uważają tzw. wysoki poziom, kiedy odsiew studentów na pierwszym roku sięga 50 proc. To ma być powód do dumy… Zupełnie inaczej, niż w Stanach zjednoczonych. Bo tam, jeżeli profesor nie prowadzi wykładu tak, żeby większość studentów mogła je zrozumieć - to jest to kiepski profesor" – zauważa.

Prof. Białynicki-Birula - fizyk, który wypełnił lukę w wiedzy o fotonach - pracuje w Centrum Fizyki Teoretycznej Polskiej Akademii Nauk. Jego zdaniem to bardzo niedobrze, że naukowcy w instytutach nie mają żadnych obowiązków dydaktycznych - nawet, gdyby tego chcieli. Nie mogą na przykład pracować ze studentami jako promotorzy prac magisterskich.

"Główną bolączką polskiej nauki jest oderwanie instytutów od uczelni. Jest to niepraktykowane na szeroką skalę na świecie. Na przykład w Stanach Zjednoczonych na palcach można policzyć instytuty państwowe; są one zresztą związane głównie z obronnością. Natomiast u nas uczelnie bronią się przed kontaktami z instytutami, konkurując o najlepszych studentów" – mówi profesor.

Jak wyjaśnia, na uczelniach zatrudnionych jest zbyt wielu pracowników, którzy potrzebują studentów, aby awansować. Studentów jednak nie wystarcza, choć obecnie wystarczy być asystentem, czyli zastępczym promotorem doktoratu, aby budować karierę. Mimo to, jak obserwuje prof. Białynicki-Birula, pracownikom naukowym nie udaje się przekonać studentów, żeby dołączyli do zespołów naukowych jako doktoranci.

"Ci wszyscy młodzi, nawet sympatyczni ludzie [pracownicy naukowi z doktoratem] bronią się rękami i nogami, żeby nie wpuścić lisa do kurnika. Czyli na przykład, żeby pracami magisterskimi nie opiekowali się ludzie niezatrudnieni na pełnym etacie. A jeżeli Centrum Fizyki Teoretycznej PAN uda się zwerbować do pracy którąś z osób kończących studia - słyszymy, że odbieramy uczelniom najlepszych studentów" - mówi.

Prof. Białynicki-Birula podkreśla kluczową rolę nauczycieli w wyborach zawodowych, jakich dokonują młodzi ludzie. Dzieje się to nie tylko na poziomie akademickim, ale przede wszystkim na wczesnych etapach edukacji. To właśnie charyzmatyczni nauczyciele sprawiają, że uczniowie wybierają kierunki ścisłe, a w końcu - zostają badaczami, odkrywcami, twórcami nauki. Czy takich nauczycieli z powołania nie jest jednak za mało? Dlaczego niewielu świetnych studentów fizyki wybiera pracę w liceach?

"Odpowiedzią na to jest przygotowywany strajk nauczycieli. Chodzi o to, że życie nauczyciela... jest po prostu ciężkie. Mała grupa osób decyduje się na to, by swoje dążenie do przekazywania wiedzy zamienić na sposób życia, bo to życie... jest nędzne. Prestiż nauczyciela podupadł. Kiedyś nauczyciel i aptekarz to w miasteczku były postacie ważne, a teraz to nie wytrzymuje konfrontacji z rzeczywistością, kiedy nauczyciel stażysta zarabia niecałe dwa tysiące, a później jest niewiele lepiej” – konstatuje naukowiec.

PAP – Nauka w Polsce, Karolina Duszczyk

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

Copyright © Fundacja PAP 2024