Świecące, grające i piszczące zabawki, reagujące na dźwięk breloczki do kluczy, grające kartki świąteczne, maskotki, ozdoby i dekoracje – wyjątkowo wiele zasilanych małymi bateryjkami litowymi przedmiotów pojawia się w okresie świątecznym i noworocznym w otoczeniu dzieci. Podobne kształtem i wielkością do guzików lub monet, błyszczące baterie przyciągają uwagę małych dzieci, które często wkładają je do ust i połykają.

Połknięta bateryjka jest znacznie niebezpieczniejsza od monety - nie tylko może utknąć w przewodzie pokarmowym czy wpaść do tchawicy (co grozi uduszeniem), ale pod wpływem śliny czy soków żołądkowych dochodzi do przepływu prądu o natężeniu zdolnym zniszczyć tkanki. Ponadto z wnętrza baterii może wydostać się silnie żrący elektrolit, pod którego wpływem tkanki po prostu się rozpływają. Nawet zużyte baterie stanowią istotne zagrożenie.

Jak powiedział BBC prof. Stephen Powis, dyrektor medyczny brytyjskiej krajowej służby zdrowia NHS, niemowlętom baterie przypominają cukierki. Co roku w Wielkiej Brytanii z powodu połknięcia baterii umiera przeciętnie dwoje dzieci.

Według The Royal Society for the Prevention of Accidents opiekunowie dzieci powinni się upewnić, że zabawki, małe urządzenia elektroniczne i inne produkty wykorzystujące baterie guzikowe mają zamykane komory na baterie. Zwłaszcza muzyczne kartki z życzeniami, bezpłomieniowe świece i piloty mogą mieć niezabezpieczone przegródki na baterie. Zapasowe baterie trzeba przechowywać poza zasięgiem dzieci, a zużyte baterie odpowiednio usuwać.

Jeśli opiekun dojdzie do wniosku, że dziecko połknęło bateryjkę, trzeba niezwłocznie zasięgnąć porady lekarza, bo uszkodzenia rozwijają się szybko. W celu lepszej identyfikacji zagrożenia dobrze jest zabrać ze sobą urządzenie, z którego pochodzi bateria lub opakowanie po niej samej. (PAP)

Autor: Paweł Wernicki

pmw/ ekr/