Nauka dla Społeczeństwa

27.04.2024
PL EN
13.10.2023 aktualizacja 13.10.2023

Plantacje drzew, służące redukcji śladu węglowego, mogą źle wpływać na bioróżnorodność

Fot. Adobe Stock Fot. Adobe Stock

Potrzeba powstrzymania zmian klimatu doprowadziła do rozwoju komercyjnych plantacji drzew, które mają równoważyć emisje dwutlenku węgla. Autorzy nowych analiz dowodzą jednak, że takie plantacje powstają często kosztem bioróżnorodności. Sugerują, by stawiać na zachowanie i powiększanie istniejących, zdrowych ekosystemów.

Potrzeba powstrzymywania zmian klimatu doprowadziła do rozwoju komercyjnych plantacji drzew, które mają równoważyć przemysłowe emisje dwutlenku węgla. Niektóre plantacje drzewne zakłada się na ziemi zdegradowanej. Nierzadko jednak las sadzony jest na terenach niezdegradowanych i wcześniej niezalesionych, takich, jak obszary trawiaste. W tropikalnych częściach świata plantacje często zakłada się w miejscu lasów, prerii czy sawann, których klimat i warunki sprzyjają szybkiemu wzrostowi drzew, co przekłada się na szybkie tempo wiązania węgla przez drzewa.

Często zakłada się, że sadzenie drzew, które miałyby wiązać z atmosfery węgiel i posłużyć redukcji śladu węglowego, jest korzystne również dla bioróżnorodności, co powiększa ogólną pulę korzyści społeczno-ekonomicznych związanych z tworzeniem plantacji leśnych.

Publikujący na łamach "Trends in Ecology and Evolution" naukowcy z zespołu Jesúsa Aguirre-Gutiérreza z Environmental Change Institute na University of Oxford dowodzą jednak, że nie musi tak być. Ekosystemy tropikalne stanowią bowiem oazy bioróżnorodności, zapewniają też liczne usługi ekosystemowe, jak np. utrzymywanie jakości wody, zdrowia gleb czy zapewniają zapylanie roślin. Tymczasem plantacje służące redukcji śladu węglowego są zwykle monokulturami i w skali globalnej są one zdominowane przez zaledwie pięć gatunków drzew: teak, mahoń, cedr, jeden z gatunków grewlillei (Grevillea robusta) oraz czarną akację — gatunki uprawiane dla drewna, pulpy drzewnej i dla innych celów agroleśniczych.

Choć te plantacje mogą mieć sporą wartość gospodarczą, to zwykle sprzyjają jedynie niskiemu poziomowi bioróżnorodności. Na przykład w obrębie brazylijskiej sawanny Cerrado 40-procentowy wzrost pokrywy drzewnej ograniczyło bioróżnorodność roślin i mrówek mniej więcej o 30 proc. Plantacje te mogą też bezpośrednio degradować ekosystemy, ograniczając przepływ strumieni i rzek, zmniejszając zasoby wody gruntowej i zakwaszając gleby.

Autorzy badania dowodzą, że nawet ambitne zobowiązania dotyczące tworzenia plantacji redukujących ślad węglowy nie oznaczają nieograniczonej możliwości wiązania węgla.

"Obecny trend sadzenia drzew wiążących węgiel kieruje nas ku wielkoskalowej, biotycznej i funkcjonalnej homogenizacji - dając niewielki zysk, związany z redukcją śladu węglowego" - piszą naukowcy. Dodają, że aby związać w zielonej masie węgiel pochodzący z rocznych emisji CO2, trzeba by zalesić obszar o łącznej powierzchni USA, Wielkiej Brytanii, Chin i Rosji.

Tymczasem - podkreślają badacze - tropikalne łąki i sawanny są gotowymi pochłaniaczami węgla. Pozostające w nienaruszonym stanie tropikalne pastwiska i sawanny wbudowują potężne ilości węgla w glebę. Miejsce magazynowania węgla ma znaczenie - podziemne części roślin są bowiem mniej podatne na susze czy pożary (w przeciwieństwie do plantacji drzew, gdzie węgiel jest wbudowywany głównie w części naziemne).

Autorzy badania zwracają uwagę na fakt, że w przedsięwzięcia polegające na wiązaniu węgla inwestują prywatne firmy, chcąc równoważyć swój ślad węglowy. To zaś oznacza, że u podstaw tworzenia tych plantacji znajduje się ekonomia, a nie ekologia. W porównaniu do parametrów takich, jak bioróżnorodność i usługi ekosystemowe, węgiel łatwo jest mierzyć i przeliczać na pieniądze.

Zamiast koncentrować się na komercyjnym sadzeniu drzew - naukowcy sugerują, by jako priorytet traktować ochronę zachowanych dotychczas ekosystemów. (PAP)

zan/ agt/

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

Copyright © Fundacja PAP 2024