Nauka dla Społeczeństwa

26.04.2024
PL EN
04.12.2009 aktualizacja 04.12.2009

Debata o wierzącym naukowcu na Uniwersytecie Warszawskim

<strong>Wiara nie jest sprzeczna z nauką, a chrześcijanie są wręcz wzywani do racjonalności uznali uczestnicy debaty na Uniwersytecie Warszawskim pt. &quot;Sprawa Galileusza, czyli sąd nad wierzącym naukowcem&quot;.</strong> &quot;Wiara w żaden sposób nie jest sprzeczna z nauką. Możemy być ludźmi wierzącymi nie mimo, że jesteśmy racjonalni, ale właśnie dlatego, że jesteśmy racjonalni&quot; - podkreślał prof. Krzysztof Meissner z Instytutu Fizyki Teoretycznej UW.

Dyskusja była elementem akcji zorganizowanej przez Centrum Myśli Jana Pawła II (CMJPII). W ramach projektu "Sprawa Galileusza, czyli sąd nad wierzącym naukowcem" organizatorzy chcieli się rozprawić się z tzw. mitem "sprawy Galileusza".

Jak bowiem wynika z badań TNS OBOP, przeprowadzonych na zlecenie CMJPII, 50 proc. respondentów błędnie sądzi, że naukowiec z wyroku Inkwizycji spłonął na stosie. W rzeczywistości za upowszechnianie teorii kopernikańskiej renesansowy uczony resztę życia spędził w areszcie domowym.

Jak zaznaczył podczas debaty prof. Meissner, sprawa Galileusza to jedyny przypadek, gdy Kościół za pomocą Świętego Oficjum wypowiedział się nie na temat teologii, ale nauki.

"Należy zauważyć, że wyrok nie był ogłoszony tylko po to, by bronić fałszywej interpretacji Biblii. W tamtym czasie argumenty Galileusza za układem heliocentrycznym były jeszcze wątłe, a obowiązujący system ptolemejski znacznie lepiej i precyzyjniej określał ruchy planet. Właśnie kłopoty układu heliocentrycznego były powodem wstrzymywania się Kopernika z opublikowaniem jego słynnego dzieła +O obrotach ciał niebieskich+" - podkreślił.

Zauważył przy tym, że rozkwit myślenia naukowego - w znaczeniu poznawania faktów naukowych - nastąpił jedynie w krajach o chrześcijańskim pochodzeniu kultury. Takiego rozkwitu nie było ani w Chinach, ani Indiach mimo równie długiego istnienia cywilizacji - zauważył.

"Jednym z powodów takiej sytuacji jest fakt, że w Biblii świat materialny odgrywa drugorzędna rolę. Jedynie alegoryczne opisywanie świata pozwoliło na swobodne poszukiwanie wyjaśnień naukowych. Jedynym znanym przykładem próby ich ograniczania jest właśnie sprawa Galileusza" - przekonywał prof. Meissner.

Dodał, że wiara i nauka to dwie różne rzeczywistości. Na płaszczyźnie duchowej - w której pytamy np. o problem dobra i zła - nauka nie ma nic do powiedzenia. Istnieje jednak płaszczyzna na której jest możliwe porozumienie. Tą płaszczyzną jest relacja między Bogiem a światem materialnym, oraz człowiekiem a światem materialnym.

Możliwość zetknięcia się tych dwóch rzeczywistości potwierdził również dominikanin, o. Łukasz Mścisławski, absolwent Wydziału Fizyki i Astronomii Uniwersytetu Wrocławskiego. Podkreślił jednocześnie odrębność metod poznawania świata materialnego i świata wiary.

Prof. Meissner wyjaśniał, że choć samo istnienie Boga pozostaje kwestią niemożliwą do udowodnienia, to od czasów św. Augustyna chrześcijanie są wzywani do racjonalności i mają obowiązek porównywania wniosków prawd wiary z naszą wiedzą o świecie.

Zdaniem Mścisławskiego, porozumienie między tymi dwiema sferami może przynieść obopólne korzyści. "Z jednej strony może nam pomóc w pogłębieniu zrozumienia tego, w co wierzymy. Z drugiej strony nauka może zabezpieczyć naukę przed absolutyzowaniem tego, co na absolutyzowanie nie zasługuje. Sprawa Galileusza pokazuje, że można zabsolutyzować pewien - fałszywy - obraz świata" - powiedział.

"Przekonanie o niedostosowaniu nauki i wiary mogło być uzasadnione pod koniec XIX wieku. Wtedy w fizyce dominowały dwie teorie: mechanika klasyczna i elektrodynamika klasyczna, tłumaczące cały świat materialny. Pojawiały się nawet pomysły zlikwidowania na fizyki na uniwersytetach, bo uznano, że w tej dziedzinie wiedzy wszystko już wiadomo" - mówił prof. Meissner. W XX wieku fizyka radykalnie się jednak zmieniła.

Przede wszystkim upadł długotrwały mit o niezmienności wszechświata. "Choć nie ma na razie odpowiedniej teorii, która potrafiłaby wyjaśnić czy miał on swój początek, to obalono tezę, że wszechświat jest wieczny i niezmienny, dlatego nie potrzeba mu Stwórcy" - mówił profesor.

Jak wyjaśnił naukowiec, w XX wieku powstała tzw. teoria kwantów, która - zdaniem Meissnera - jest największym osiągnięciem fizyki. Do tej pory wierzono, że człowiek jest zdeterminowany prawami fizyki, więc wolna wola nie może istnieć. Ten argument załamał się wraz z powstaniem teorii kwantowej.

"Nie możemy poznać żadnego układu z dowolną dokładnością i nie wynika to z naszych ograniczeń eksperymentalnych, ale z wewnętrznej nieokreśloności. Możemy przewidzieć, że po godzinie ze stu atomów rozpadnie się 50, ale nie możemy powiedzieć które" - wyjaśniał naukowiec. Jego zdaniem świat nie zdeterminowany całkowicie prawami fizyki, jest dużo ciekawszy. "Wprawdzie nie dowodzi to istnienia wolnej woli, ale już jej jawnie nie zaprzecza" - powiedział.

Możemy być ludźmi wierzącymi nie mimo, że jesteśmy racjonalni, ale właśnie dlatego, że jesteśmy racjonalni" - podsumował prof. Meissner.

PAP - Nauka w Polsce, Ewelina Krajczyńska

agt/ kap/

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

Copyright © Fundacja PAP 2024